Piekło w stolicy Pakistanu

Co najmniej 53 zabitych. Zamachowiec-samobójca zdetonował potężną bombę przed hotelem Marriott – jednym z najlepiej strzeżonych obiektów w Pakistanie

Publikacja: 22.09.2008 02:09

W miejscu eksplozji powstał sześciometrowy krater

W miejscu eksplozji powstał sześciometrowy krater

Foto: AFP

Na zdjęciach z kamer przemysłowych pokazanych przez pakistańską telewizję widać, jak zamachowiec-samobójca próbuje sforsować posterunek przy bramie prowadzącej na dziedziniec hotelu Marriott. Kiedy mu się nie udaje, odpala ładunek. Pierwsza eksplozja jest jednak niewielka. Jeden ze strażników próbuje ugasić płonącą szoferkę samochodu. Wtedy dochodzi do drugiej eksplozji.

Potężny wybuch doszczętnie zniszczył front hotelu. Wśród zabitych jest kilku cudzoziemców, ale większość ofiar to Pakistańczycy.

Według władz odpowiedzialni za zamach pochodzą z plemiennych Terytoriów Północno-Zachodnich (FATA) przy granicy z Afganistanem. Pakistańskie wojska od dawna toczą tam walki z talibami i bojownikami al Kaidy, którzy na tych terenach mają swoje bazy. Zirytowane brakiem postępów amerykańskie wojska zaczęły ostatnio same wkraczać na te obszary, co wywołało poważne napięcia na linii Waszyngton – Islamabad.

– Przez długi czas mieszkańcy Pakistanu mieli poczucie, że zostali wciągnięci w amerykańską wojnę z terroryzmem przez prezydenta Perweza Muszarrafa i część z nich sympatyzowała z ekstremistami. Teraz już wiemy, że to także nasza wojna – mówi „Rz” Asma Khawaja Shakir, ekspertka National Defence University w Islamabadzie.

Eksperci nie wykluczają, że pierwotnie celem ataku miał być położony niedaleko hotelu kompleks rządowy, gdzie prezydent wygłaszał przemówienie do parlamentarzystów. Wywiad miał jednak informacje o możliwości ataku i postanowiono zaostrzyć ochronę. Widząc wzmocnione posterunki, zamachowiec mógł wybrać jako zastępczy cel hotel Marriott. Ten symbol zachodniego kapitalizmu był już dwukrotnie celem mniejszych zamachów.

Odkąd w 2001 roku prezydent Muszarraf ogłosił, że jest sojusznikiem USA w wojnie z terroryzmem, w zamachach zginęło kilka tysięcy Pakistańczyków. Najkrwawszy przeprowadzono 18 października 2007 roku, kiedy próbowano zgładzić zmierzającą po zwycięstwo wyborcze przywódczynię Pakistańskiej Partii Ludowej Benazir Bhutto. Uszła wtedy z życiem, ale zamachowcy zabili ją dwa miesiące później. Przywódcą partii został wtedy jej mąż Asif Ali Zardari, a na początku września zastąpił na stanowisku prezydenta Muszarrafa.

Prezydent nie będzie rozmawiał z terrorystami

Ijaz Khan, profesor politologii z uniwersytetu w Peszawarze

Nie sądzę, aby prezydent Asif Ali Zardari chciał po tym zamachu spełniać swoje zapowiedzi prowadzenia rozmów z ekstremistami. Terroryści pokazali, że ich warunki są nie do spełnienia. W krótkiej perspektywie wojna z terroryzmem przybierze więc na sile, a ataki talibów oraz al Kaidy staną się jeszcze częstsze. Ale odpowiedź rządu też będzie zdecydowana.

Kluczowe jest opanowanie sytuacji na terenach plemiennych, które leżą wzdłuż liczącej ponad 2 tysiące kilometrów granicy z Afganistanem. Tutaj jednak, inaczej niż to robił prezydent Muszarraf, trzeba przede wszystkim walczyć o serca i umysły ludności. Dla tamtejszych mieszkańców niezwykle ważne jest to, aby Pakistanem rządziły demokratycznie wybrane władze, które będą podejmowały pozytywne działania na tych terytoriach. Do tej pory rząd nie robił nic poza wysyłaniem wojsk przeciwko ekstremistom, a przy okazji cierpieli zwykli ludzie. Jeśli uda się zmienić nastawienie tamtejszej ludności do rządu i zdobyć jej poparcie, to szala zwycięstwa zacznie się przechylać na stronę pakistańskich władz. To jednak musi potrwać.

Kolejny ważny element to walka z sympatykami ekstremistów w instytucjach rządowych i w strukturach bezpieczeństwa. Nowe władze są bardziej skłonne przyznać, że jest to poważny problem, i są gotowe się z nim zmierzyć. Nie widzę natomiast specjalnie dużego zapału do zmieniania naszej polityki zagranicznej i zrywania sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi.

Na zdjęciach z kamer przemysłowych pokazanych przez pakistańską telewizję widać, jak zamachowiec-samobójca próbuje sforsować posterunek przy bramie prowadzącej na dziedziniec hotelu Marriott. Kiedy mu się nie udaje, odpala ładunek. Pierwsza eksplozja jest jednak niewielka. Jeden ze strażników próbuje ugasić płonącą szoferkę samochodu. Wtedy dochodzi do drugiej eksplozji.

Potężny wybuch doszczętnie zniszczył front hotelu. Wśród zabitych jest kilku cudzoziemców, ale większość ofiar to Pakistańczycy.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021