Brytyjska Partia Narodowa (BNP) zwróciła się do policji o wszczęcie dochodzenia.
– Wydaliśmy dużo pieniędzy na ochronę prywatności naszych członków. To polityczna prowokacja, która ma nam zaszkodzić na krótko przed wyborami do Parlamentu Europejskiego – twierdzi lider ugrupowania Nick Griffin.
Zdaniem jego zastępcy Simona Darby’ego ujawnienie tożsamości członków partii to nie tylko złamanie ustawy o ochronie danych, ale i naruszenie praw człowieka.
Do Internetu trafiła bowiem lista zawierająca nazwiska, adresy, numery telefonu oraz dane dotyczące wieku i zainteresowań 12 tysięcy członków Brytyjskiej Partii Narodowej. Są wśród nich policjanci, żołnierze, nawet duchowni Kościoła anglikańskiego. Wszyscy obawiają się nie tylko utraty reputacji, ale również pracy.
Policjanci mają wręcz zakaz przynależności do BNP. Przepisy regulujące ich służbę mówią, że policja ma obowiązek równego traktowania ludzi bez względu na rasę i narodowość, BNP zaś chce powstrzymać napływ kolorowych imigrantów