[b]RZ: Decyzja o wycofaniu kandydatury Eriki Steinbach zapadła wcześniej, niż się wszyscy spodziewali. Skąd ten pośpiech?[/b]
[b]Christian Knauer:[/b] Podjęliśmy tę decyzję, by nie zagrażać realizacji projektu Centrum przeciwko Wypędzeniom. Osobiście bardzo tego żałuję, ale władze w Warszawie nie pozostawiły nam innego wyboru. Pani Steinbach padła ofiarą wyjątkowej kampanii nienawiści ze strony polskich polityków i mediów. To absurd: osoba, która wymyśliła ten projekt i pchała go do przodu, musi odejść, by mógł powstać. To naprawdę śmiechu warte.
[b]Słychać głosy, że to tylko tymczasowa rezygnacja, że BdV po jakimś czasie ponownie zaproponuje swoją szefową do rady fundacji...[/b]
To mało prawdopodobne. Nie zamierzamy też zgłaszać innego kandydata na jej miejsce. To, że jedno krzesło pozostanie puste, nie zagraża powstaniu muzeum. To jest dla nas najważniejsze. Co będzie dalej, zobaczymy. Jesteśmy zmęczeni sytuacją, którą stworzyła Polska. To jeden z powodów, dla których nie zgłosimy ponownie kandydatury pani Steinbach. Nie chcemy iść na rękę polskim nacjonalistom. To da im okazję do kolejnych oskarżeń, do wszczęcia awantury. My chcemy przyjaźni z Polską.
Jeśli to wymaga, by Erika zrezygnowała z należnego jej miejsca w radzie fundacji, to niech tak będzie.