Stanisław Jędrusina, wicewójt Mircza, przyznaje, że do pomysłu uruchomienia klubu przedszkolaka podchodził sceptycznie.– Miałem obawy, że gdy pieniądze z projektu się skończą, trzeba będzie placówkę albo zamknąć, albo utrzymywać za swoje pieniądze, a na takie formy działalności edukacyjnej gminy nie dostają subwencji oświatowej – mówi Jędrusina.
Pierwszy klub przedszkolaka w Mirczu uruchomiono jesienią ubiegłego roku na bazie szkoły podstawowej. Powstał dzięki funduszom Poakcesyjnego Programu Wsparcia Obszarów Wiejskich. Okazało się, że zainteresowanie rodziców było tak duże, iż w styczniu zdecydowano się uruchomić filię klubu przedszkolaka w oddalonym o kilkanaście kilometrów Wiszniowie. Łącznie z opieki przedszkolnej korzysta 50 dzieci z terenu gminy. Maluchy w wieku od trzech do pięciu lat uczą się języka angielskiego, rytmiki, mają zajęcia z psychologiem.
– Na terenach wiejskich opieka nad dzieckiem ma drugorzędne znaczenie, bo zawsze w gospodarstwie domowym jest ktoś, kto się może nim zająć. Tutaj ważniejszy jest rozwój psychofizyczny dziecka. Już widzimy różnicę między dziećmi, które zaczęły edukację jesienią, a tymi, które dołączyły ostatnio – mówi wicewójt Mircza.
– Aż się prosi o otwieranie takich placówek w kolejnych wioskach. Potrzeby i jednocześnie korzyści są ogromne – wtóruje mu Andrzej Baran, nauczyciel historii, a jednocześnie koordynator programu PPWOW na terenie Mircza.
Gmina dzięki tym środkom ma zapewnione finansowanie placówek do końca bieżącego roku. Projekt chce kontynuować i stara się o wsparcie unijne z programu operacyjnego „Kapitał ludzki”. Czyni to dwutorowo. Jeden wniosek złożyła w partnerstwie z gminą Trzeszczany, drugi samodzielnie.