Pięciu zabitych i 19 rannych – to bilans eksplozji bomb podkładanych w Soczi w 2008 i na początku 2009 roku. Rosyjska milicja rozważała różne wersje: działalność szaleńca, akcje terrorystyczne organizowane przez Gruzję, a nawet zemstę osób niezadowolonych z tego, że w Soczi odbędą się w 2014 roku igrzyska olimpijskie.
Jak jednak napisał „Kommiersant”, udało się wytropić tajną organizację, która produkowała i podkładała bomby. Wśród jej członków byli studenci filii Rosyjskiego Uniwersytetu Przyjaźni Narodów. Zatrzymano też pracownika milicji oraz reżysera telewizji Efkate z Soczi. Informacji tej nie chciała potwierdzić prokuratura Kraju Krasnodarskiego, na którego terytorium leży czarnomorski kurort.
– Wpływy arabskie czy wahabickie w tym regionie to rzecz znana od dawna. Czy za tymi konkretnymi zamachami stoją arabscy studenci – to zapewne wykaże dochodzenie. Ale też nie wiadomo, czy śledztwo nie zostanie upolitycznione – powiedział „Rz” ekspert od terroryzmu dr Konrad Pędziwiatr z Wyższej Szkoły Społecznej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie.
Rosyjscy eksperci wskazują natomiast, że w tej sprawie może chodzić o lokalną walkę o wpływy, a nie o zakrojoną na dużą skalę akcję islamskich ekstremistów.
– Myślę, że w Soczi chodzi o prowokację, o rozgłos. Niewykluczone, że mamy do czynienia z walką klanów o strefy wpływów. Są też organizacje, które wykorzystują hasła islamskie w celach politycznych, które nie mają nic wspólnego z islamem – mówi Anatolij Jegorin z Instytutu Wiedzy o Dalekim Wschodzie Rosyjskiej Akademii Nauk. Według Aleksieja Malaszenki, eksperta Centrum Carnegie w Moskwie, tragiczne wydarzenia w Soczi nie świadczą, że zagrożona jest cała Rosja.