„90 procent tekstu wypełniają nazwiska radzieckich reprezentantów rad miejskich, rejonowych i obwodowych, a także opisy ich odznaczeń i osiągnięć” – mówiła, cytowana przez białoruski portal Karta97, wiceszefowa fundacji Misja Liberalna Irina Jasina. Jej fundacja zajmuje się badaniem treści podręczników historii w państwach byłego Związku Radzieckiego.
Według pedagogów uczniowie nie dowiedzą się nawet, kto był pierwszym prezydentem niepodległej Białorusi. Tak jest m.in. w podręczniku dla uczniów 10 klasy autorstwa Witalija Fomina. Jego „Historia Białorusi. Lata 1945 – 2005” ani razu nie wymienia nazwiska Stanisława Szuszkiewicza, choć to właśnie Szuszkiewicz w grudniu 1991 roku spotkał się w Puszczy Białowieskiej z przywódcami Rosji i Ukrainy i podpisał porozumienie decydujące o rozpadzie ZSRR.
W książce Fomina stawia się za to młodzieży zadanie, które wprawiłoby w zakłopotanie niejednego politologa: „Udowodnij, że zagraniczna polityka Białorusi ma wielowektorowy charakter”.
Zdaniem profesora historii Anatolija Grickiewicza za prezydentury Aleksandra Łukaszenki doszło to diametralnej zmiany w rozłożeniu akcentów w białoruskich podręcznikach. – Wracamy do radzieckich pozycji. Odchodzimy od krytyki socjalizmu, jego przywódców i udziału Białorusi w tym systemie. Co zaś się tyczy XIX wieku, podręczniki niektórych autorów gloryfikują nawet politykę carską na Białorusi – mówi profesor Grickiewicz.
„Autorom szkolnych podręczników udało się także ograniczyć ostatnie 15 lat białoruskiej historii do nazwiska jednego działacza politycznego – Aleksandra Łukaszenki” – napisał portal Karta97.