Plakaty zniknęły tuż przed zakończeniem kampanii do Bundestagu. Były tolerowane przez cztery miesiące, czego rada nie dostrzegała i nie zauważyła też w swej uchwale. Nie wspomniała ani słowem o bezczynności władz Görlitz, które tłumaczyły swoje postępowania wolnością głoszenia poglądów politycznych.

Plakaty „Zatrzymać polską inwazję” rozwieszone zostały pod koniec maja przez Narodowodemokratyczną Partię Niemiec w związku z wyborami do landtagu Saksonii i Bundestagu. Po decyzji starosty zdjęły je na koszt NDP służby miejskie.

Przez cztery miesiące ani magistrat, ani starostwo Görlitz nie reagowały na oburzenie mieszkańców miasta i protesty burmistrza Zgorzelca. Reakcja nastąpiła dopiero po wyroku dotyczącym identycznej sytuacji na północy Niemiec. Sąd w Greifswaldzie uznał, że plakaty NPD w Löcknitz nawołują do nienawiści. Tam wisiały zaledwie kilka dni.

Zdaniem burmistrza Zgorzelca Rafała Gronicza (PO) oświadczenie radnych powiatowych zafałszowuje ostatnie wydarzenia.

– Wyjątkowo ośmieszające jest to, że bohatera walki z NPD kreują radni, którzy tak jak on milczeli w tej sprawie przez cztery miesiące – zauważa Mariusz Klonowski, działacz polsko-niemieckiego stowarzyszenia przedsiębiorców, które walczyło o zdjęcie plakatów. – Takie plakaty na granicy francuskiej wywołałyby awanturę na całą Europę. Nie rozumiem miękkiego podejścia samorządowców do Niemców – mówi Adam Lipiński, wiceprezes PiS, poseł z okręgu obejmującego Zgorzelec.