Dwóch wysokich rangą oficerów – generał Ejala Eisenberg i pułkownik Ilan Malka, otrzymało reprymendę za „przekroczenie uprawnień” i „narażenie życia cywilów”. Jak pisze izraelska prasa, utrudni im to karierę. Chodzi o incydent z 15 stycznia zeszłego roku, gdy na ośrodek ONZ w Gazie posypały się pociski fosforowe. Na przedmieściach miejscowości Tel al Hawa trwały wówczas zacięte walki między Hamasem a izraelskim wojskiem. Palestyńscy radykałowie dysponowali bronią przeciwpancerną i znakomitymi punktami obserwacyjnymi. Izraelczycy znaleźli się w niebezpieczeństwie.
Wówczas oficerowie podjęli brzemienną w skutki decyzję o użyciu pocisków fosforowych. Miały one stworzyć zasłonę dymną dla Izraelczyków. Pomiędzy walczącymi stronami znajdowały się jednak budynki mieszkalne i ośrodek ONZ, w którym schroniło się wielu cywilów.
O sprawie zrobiło się głośno na całym świecie, a Izraelczycy powołali komisję do zbadania całego tego zdarzenia. W przesłanym kilka dni temu do ONZ raporcie władze Izraela ujawniły, że generał Eisenberg i pułkownik Malka zostali pociągnięci do odpowiedzialności. Zgodnie z konwencjami fosforu można bowiem używać tylko na otwartym, niezamieszkanym terenie.
Sprawa wywołała w Izraelu ostrą dyskusję. Znana prokurator Irit Kahn ostrzegła, że decyzja władz może otworzyć drogę do postawienia obu oficerów przed międzynarodowym trybunałem. Może on uznać, że upomnienie to zbyt łagodna kara, i postawić im zarzut popełnienia zbrodni wojennej.
– To wielki błąd. Armia powinna stać murem za swymi oficerami. Tymczasem naraża ich na niebezpieczeństwo. Dojdzie do tego, że nasi żołnierze będą się bali nacisnąć spust – mówi „Rz” pragnący zachować anonimowość były izraelski oficer.