Rząd Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) wprowadził prawo, które – według opozycji – jest kolejnym przejawem islamizacji kraju. Kobietom, które wyjeżdżają na zabiegi z użyciem nasienia zagranicznego dawcy, będą groziły kary od roku do trzech lat więzienia.
Nowe przepisy wprowadzono po cichu, bez poinformowania o tym społeczeństwa. 6 marca w dzienniku urzędowym ukazało się zarządzenie w tej sprawie, ale władze milczały. Obywatele Turcji dowiedzieli się o zmianie prawa dopiero gdy poinformowała o tym brytyjska rozgłośnia BBC.
– Spotkało się to już z ogromną krytyką – mówi „Rz” prof. Oktay Aksoy z Instytutu Spraw Międzynarodowych w Ankarze, – Rząd nie wziął pod uwagę, że Turcja jest i pozostanie państwem świeckim, w którym żyją ludzie różnych wyznań – dodaje.
Dokonanie sztucznego zapłodnienia jest w Turcji bardzo trudne ze względu na restrykcyjne przepisy. Co roku około 5 tysięcy Turczynek wyjeżdżało jednak za granicę, by skorzystać tam z in vitro. Wypowiadający się anonimowo przedstawiciele władz argumentują, że wprowadzenie zakazu wynika z konieczności „ochrony czystości tureckiej rasy”. Zakaz wspierają muzułmańscy duchowni i uczeni. – Zgodnie z wiarą islamską rozwiązaniem dla par, które nie mogą począć dziecka, jest adopcja. Jak wszyscy wiemy, nasz prorok Mahomet sam miał adoptowane dziecko – podkreśla prof. Seim Yeprem, teolog z Uniwersytetu w Ankarze.
Organizacje kobiece przygotowują już protesty przeciw decyzji władz. Jak podejrzewają feministki, rząd zainteresował się tematem, gdy w ubiegłym roku jedna z najpopularniejszych tureckich aktorek ogłosiła, że ojcem jej poczętej w Danii córki jest anonimowy dawca nasienia.