Włoski rząd wydał dekret podpisany wcześniej przez prezydenta Giorgia Napolitano, który na lata 2011 – 2012 zamraża wynagrodzenia i zatrudnienie w sektorze publicznym oraz zmniejsza o 5 – 10 proc. pensje najlepiej zarabiających urzędników państwowych. Ma to przynieść oszczędności w wysokości 24 mld euro oraz zmniejszyć deficyt budżetowy i dług publiczny wynoszący w tej chwili 116 proc. PKB.
Zgodnie z przewidywaniami pracownicy budżetówki pod wodzą opozycji i związków zawodowych zapowiedzieli strajki. W sobotę, 12 czerwca, odbędą się demonstracje, potem zaś seria strajków generalnych. Protesty słabo zarabiających Włosi są w stanie zrozumieć, natomiast oburzenie budzi postawa kasty sędziów i prokuratorów, którzy 1 lipca w obronie swoich nierzadko niebotycznych płac powstrzymają się od pracy. Zagotowało się we włoskim Internecie, gdzie najczęściej można przeczytać: „Miejcie odwagę wyjść na ulicę. Będziemy na was czekać”.
Włoski sędzia czy prokurator w porównaniu z kolegą w innych krajach Europy ma bardzo wysokie dochody. Zaczynając pracę zaraz po studiach, dostaje na rękę 2700 euro miesięcznie (w Niemczech dostałby 2400, a w Austrii tylko 1700). Włoski prokurator zarabia średnio 100 tys. euro rocznie, o 10 tys. więcej od swego francuskiego kolegi i o 30 tys. więcej od hiszpańskiego.
Z danych porównawczych sprzed kilku lat wynika, że wydatki z budżetu na włoski wymiar sprawiedliwości w przeliczeniu na głowę mieszkańca to 70 euro. W Hiszpanii – 56, we Francji – 47, a w Danii – 29. Co więcej, włoski sędzia i prokurator mają rocznie 51 dni urlopu, a pracują średnio 1650 godzin rocznie, czyli zaledwie cztery dziennie.
Sędziowie twierdzą, że rząd, obcinając im zarobki, postanowił ich ukarać za niepokorność, co ma uderzać w zasadę niezależności wymiaru sprawiedliwości. Sekretarz Naczelnej Rady Sędziowskiej Luca Palamara poszedł jeszcze dalej i prowokacyjnie zażądał, by podnieść pensje sędziów do wysokości zarobków parlamentarzystów, a dopiero potem dyskutować o cięciach.