Władze w Hawanie postanowiły usunąć z Komunistycznej Partii Kuby historyka Estebana Moralesa, znanego na Kubie intelektualistę. Jego konflikt z rządem rozpoczął się w kwietniu, kiedy Morales opublikował na stronie internetowej związku pisarzy artykuł o rządzących. Napisał w nim, że część oficjeli przygotowuje się już do rozgrabienia majątku państwowego po demontażu systemu, podobnie jak kiedyś uczynili komuniści w ZSRR i jego krajach satelickich. „Wielu marzy skrycie, by zostać oligarchami na wzór rosyjski” – stwierdził, dodając, że największym zagrożeniem dla komunizmu na Kubie nie są dysydenci, ale korupcja panosząca się w partii i administracji.
Artykuł został usunięty ze strony, gdy zrobiło się o nim głośno, ale wkrótce potem znów się na niej pojawił. Rozzuchwalony Morales coraz bardziej otwarcie krytykował władze. Kierownictwo partii w hawańskim dystrykcie Playa podjęło wreszcie decyzję o odebraniu mu legitymacji. Nieoczekiwanie zaprotestowali jednak przeciw temu szeregowi członkowie i decyzja została zawieszona. W poniedziałek historyk napisał w Internecie, że jeśli władze będą nadal dążyć do ukarania go, będzie głośno protestował, udzielając wywiadów zagranicznym mediom. Zagroził, że chętnie opowie im, „jak bardzo ograniczeni i twardogłowi” są przywódcy Kuby.
– Nastroje w kubańskiej partii przypominają, zdaje się, atmosferę w PZPR w 1989 r. – mówi „Rz” dr Fernando Villagomez, ekspert warszawskiego Centrum Studiów Latynoamerykańskich. – Castryści chyba przeczuwają, że nadchodzi przełom, a to nie pozostaje bez wpływu na nastroje zwykłych Kubańczyków. Coraz śmielej krytykują oni władze – dodaje.
Wczoraj w Hiszpanii oczekiwano na przylot kolejnych trzech dysydentów uwolnionych przez kubańskie władze. Siedmiu przybyło wraz z rodzinami we wtorek. Przywieźli bardzo mało bagażu, a jeden nie miał ani jednego peso w kieszeni, ani nawet ubrania na zmianę. Na lotnisku Jose Luis Garcia Paneque podciągnął koszulkę, demonstrując reporterom swoje ciało straszliwie wychudzone na wieloletnim więziennym wikcie.
Cała siódemka wybrała się wczoraj na przechadzkę po centrum Madrytu, oglądając w kioskach pierwsze strony gazet z artykułami o ich uwolnieniu. 62-letni dziennikarz Omar Ruiz mówił, iż operacja uwolnienia i przewiezienia do Hiszpanii rozegrała się tak szybko, że czuje się jeszcze oszołomiony i nie może dojść do siebie.