Unijny szczyt w Brukseli miał być poświęcony dyskusji o zarządzaniu gospodarczym i strategicznych partnerach UE. Ale emocje, jakie rozgorzały w ostatnich dniach wokół antyromskiej polityki Francji, zmieniły hierarchię tematów.
Nicolas Sarkozy nie był w stanie pozostawić bez komentarza ostrych słów wypowiedzianych przez unijną komisarz Viviane Reding. W ostatni wtorek Reding nie tylko uznała, że Francja łamie unijne prawo, wydalając Romów do Rumunii i Bułgarii, ale porównała tę sytuację do czasów II wojny światowej. Tego Paryżowi było za wiele. Sarkozy na unijnym szczycie w Brukseli żądał oficjalnych przeprosin od Komisji, a jego ministrowie nie szczędzili krytyki pani Reding, czyniąc nawet aluzje do praw wynikających z wielkości kraju pochodzenia (jest z Luksemburga).
Najwięcej emocji pojawiło się w czasie obiadu przywódców. – To był najciekawszy element dzisiejszego spotkania. Zakończył się ustaleniem, które chyba wszystkich satysfakcjonuje, tzn. KE ma prawo prowadzić dochodzenie dotyczące respektowania przez kraje dyrektyw, a prezydent Nicolas Sarkozy ma prawo do pewnej satysfakcji i przeprosin pani komisarz – powiedział potem premier Donald Tusk.
Reding faktycznie już przeprosiła Francję dzień wcześniej za niefortunne porównania z nazistami. Także jej szef Jose Barroso przyznał, że posunęła się zbyt daleko. Ale podtrzymał wątpliwości Komisji. – Zostawmy na boku retorykę. Nie może odciągać naszej uwagi od rzeczywistego problemu łamania prawa. A Komisja Europejska jest strażnikiem traktatów – powiedział Barroso. Francji zarzuca łamanie dyrektywy o swobodzie przepływu osób i zakazie dyskryminacji m.in. ze względu na pochodzenie etniczne.
Jeszcze kilka dni temu Sarkozy argumentował, że Francja jest wielkim krajem i na równi z Komisją może stwierdzić, czy przestrzega prawa czy nie. Dzisiaj był nieco ostrożniejszy. – Jeśli moi ministrowie krytykowali komisję, to dlatego, że czuli się poniżeni – przyznał.