„Dolarowa dyplomacja” – tym mianem określono swego czasu przekupywanie małych państewek przez Pekin i Tajpej, byle tylko uznały Chińską Republikę Ludową albo Tajwan. Teraz podobne działania zdecydowały się podjąć Gruzja i Rosja.
Tuvalu, maleńki kraj wyspiarski na Oceanie Spokojnym, otrzyma od Gruzinów 12 tys. dolarów pomocy. Według portalu Civil.ge pieniądze zostaną przeznaczone na opłatę kosztów transportu medykamentów z USA do jedynego szpitala w tym kraju.
10-tysięczne Tuvalu ma w ONZ dokładnie taki sam głos jak kraje mające miliony obywateli. Rząd w Tbilisi podjął decyzję o pomocy finansowej dla wyspy, gdy – w gronie innych 50 państw – poparła ona rezolucję umożliwiającą gruzińskim uchodźcom powrót do separatystycznych republik Gruzji – Abchazji i Osetii Południowej. Ponieważ przeciwko była Rosja, w Tbilisi uznano rezolucję za „zwycięstwo dyplomatyczne”.
Tuvalu leży półtora tysiąca kilometrów od Nauru, kraju-wyspy, który – po konflikcie Rosji z Gruzją o Osetię Południową w 2008 roku – uznał niepodległość Abchazji i Osetii Południowej. Zdaniem rosyjskiej prasy w podjęciu takiej decyzji sporą rolę odegrała Rosja, przyznając Nauru 50 milionów dolarów na realizację „niecierpiących zwłoki” projektów.
– Zabiegi Gruzji wobec Tuvalu nie dziwią. Nie mamy nic przeciwko temu, że Tbilisi nawiązuje kontakty z wyspami na Pacyfiku i wspiera je finansowo. Ale krytykę Tbilisi pod adresem Nauru za uznanie Abchazji i Osetii Południowej uważamy za zwykłe chamstwo, niedopuszczalne w międzynarodowej dyplomacji – mówi „Rz” Feliks Staniewski z Instytutu Państw WNP w Moskwie.