[i]Korespondencja z Rzymu[/i]
Władze regionów, prowincji i gmin, mimo że dysponują armią urzędników i radnych, wspierają się aż 300 tysiącami doradców i ekspertów. Zarówno ich liczba, jak i pobierane honoraria, gdy porównać rok 2008 z 2009, wzrosły aż o 14 proc. Chodzi o umowy-zlecenia na konkretne usługi, nierzadko dublujące obowiązki urzędników, a często zupełnie niepotrzebne. Jak się okazuje, takie doradzanie władzom może być sposobem na bardzo dostatnie życie.
Dziennik „Il Giornale” podał szczegółowe statystyki, cytując co bezczelniejsze przykłady marnotrawstwa publicznego grosza. I tak pani burmistrz Mediolanu Lettizia Moratti zatrudniła „gwaranta praw zwierząt”. Naturalnie struktury zajmujące się w ratuszu losem i przestrzeganiem praw zwierząt, podobnie jak oddelegowany do tego radny, istnieją, ale najwyraźniej brakuje im gwarancji. Powołany gwarant gwarantuje od czterech lat za 133 tys. euro rocznie.
W biednej Kampanii działa doradca do spraw edukacji dorosłych. Nie szkodzi, że tym samym zajmują się Ministerstwo Edukacji i odpowiedni radny władz regionalnych. Światłe porady kosztują region 300 tys. euro rocznie.
Natomiast w Neapolu władze miejskie same opracowały „Wielki plan dla historycznego centrum miasta”, ale reprezentować się w tej sprawie w kontaktach z kompetentnymi organami w kraju i za granicą już nie potrafią. Powołano więc reprezentanta, który reprezentuje za 84 tys. euro rocznie. Jeszcze większe kłopoty ma finansowany przez miasto Pałac Sztuki Neapolitańskiej, bo nikt się tam nie wyznaje na sztuce współczesnej. Wobec tego zatrudniono dodatkowo panią kurator-eksperta za 200 tys. euro za artystyczny sezon. Co więcej, pani nazywa się Julia Draganovic i jest Niemką.