Hermila Garcia Quinones miała 38 lat. Była niezamężna, nie miała dzieci. Może dlatego zdecydowała się na pracę, do której w Meksyku nie garną się nawet najwięksi twardziele. Policjanci, zwłaszcza zajmujący eksponowane stanowiska, nie dożywają w tym kraju do emerytury. Kończą jako ciała bez głów albo głowy bez ciał, podrzucane w koszyku pod komisariat.
[srodtytul]Sama, bez eskorty[/srodtytul]
Tym bardziej dziwi, że kobieta, która 9 października została pierwszą szefową policji miejskiej w Meksyku, jechała w poniedziałek rano na komisariat w liczącym 21 tys. mieszkańców Meoqui sama i bez eskorty. Około 10 km od miasta dogonili ją dwoma samochodami zabójcy. Kazali jej wysiąść ze srebrnego nissana, którym podróżowała, i oddali do niej serię strzałów. Wszystko trwało dwie minuty. Nikt nie widział egzekucji. Sprawcy zbiegli.
Objęcie przez młodą adwokat stanowiska komendanta policji w graniczącym z USA stanie Chihuahua, jednym z najbardziej niebezpiecznych w Meksyku, było sensacją. Miała już pewne doświadczenie w walce z przestępczością, bo wcześniej była prokuratorem w Delicias, w tym samym stanie. Pod rozkazami Hermili Garcii służyło 90 agentów. Za jej przykładem poszły inne Meksykanki. Największą sławę zyskała – ze względu na urodę i młody wiek – 20-letnia Marisol Valles Garcia, studentka kryminalistyki, mężatka, matka maleńkiego chłopczyka, która objęła funkcję szefa policji w Praxedis na obrzeżach Ciudad Juarez.
Ciudad Juarez to jedno z najbardziej niebezpiecznych miast świata. Od stycznia 2008 roku doszło tu do 7200 zabójstw związanych z wojną dwóch konkurencyjnych karteli narkotykowych – z Juarez i z Sinaloa. W całym stanie Chihuahua tylko od początku tego roku zginęło 2700 osób.