Według oficjalnych wyników centroprawicowy Anibal Cavaco Silva zdobył ponad 53 proc. głosów. Na jego największego rywala socjalistę i poetę Ma- nuela Alegre zagłosowało prawie 20 proc. wyborców.

Obok Cavaco Silva w wyborach wystartowało jeszcze pięciu kandydatów. Ale to nie oni stanowili największe zagrożenie dla prezydenta, a brak zainteresowania wyborami obywateli. Z prawie 10 mln Portugalczyków uprawnionych do głosowania do urn poszła niespełna połowa. Na tę rekordowo niską frekwencję według ekspertów miało wpływ kilka czynników. Najważniejszym z nich bynajmniej nie była brzydka pogoda. Po pierwsze w Portugalii prezydent pełni jedynie funkcje reprezentacyjne. Co ważniejsze, żaden z kandydatów nie zaprezentował konkretnych rozwiązań naprawy gospodarki. Do tego doszedł rosnący brak zaufania do klasy politycznej, którą – jak pokazuje najnowsze badanie firmy Deloitte – większość obywateli Portugalii obarcza winą za kryzys gospodarczy i rosnące bezrobocie. Dlatego mieszkańcy kilku miejscowości całkowicie zbojkotowali wybory. W Muro, na północy Portugalii, oraz w Lousa obok Coimbry nawet nie otwarto lokali wyborczych.

Jeszcze w piątek (od soboty obowiązywała cisza wyborcza) Cavaco Silva mobilizował Portugalczyków do pójścia do urn wyborczych i ostrzegał, że druga runda – to tylko niepotrzebne, dodatkowe koszty.

Zdaniem ekspertów Cavaco Silva miał zwycięstwo w kieszeni. W Portugalii ubiegający się o reelekcję prezydenci zawsze zwyciężali od 1974r. Ponadto jego prezydentura była oceniana jako wyważona i rozważna, mimo że przebiegała w czasach kryzysu gospodarczego. Ten 71-letni ekonomista jest uznawany za „ojca cudu gospodarczego”. Część obywateli widzi w nim znakomitego eksperta, najlepszego na obecne trudne czasy.