Tak twierdzi gruzińska telewizja Maestro. W jednym z programów poinformowała o właścicielach popularnych restauracji, wezwanych do Ministerstwa Finansów w Tbilisi. Mieli otrzymać ostrzeżenie, że wykonanie piosenek w języku rosyjskim w ich lokalach będzie oznaczać karę w wysokości co najmniej 500 lari (ok. 300 dolarów). Według stacji, urzędnicy prosili restauratorów, by nikomu nie opowiadali o tych poleceniach.
Gruzińscy wykonawcy uznali ograniczenia za „absurdalne”. – Jeśli naprawdę zostaną wprowadzone w życie, z Gruzji będzie się śmiał cały świat. Bo to marazm – mówił telewizji Maestro muzyk estradowy i kompozytor Temur Rchiladze. Przypomniał, jak w jednej z restauracji goście poprosili go, by zaśpiewał po rosyjsku, ale nie zezwolił na to właściciel lokalu.
Wieści z Gruzji szybko dotarły do rosyjskich mediów. Wiceszef rosyjskiej Federacji restauratorów i hotelarzy Aleksander Iwanow mówił rozgłośni Echo Moskwy, że Rosja nie zakaże gruzińskiej kultury, w tym wykonywania piosenek w restauracjach z gruzińską kuchnią.
Gruzińscy urzędnicy nie skomentowali doniesień Maestro, a tamtejsze portale przypomniały o innej sprawie związanej z gruzińskimi restauracjami. Pod koniec zeszłego roku szef parlamentarnej komisji ds. integralności terytorialnej Szota Małaszchija zgłosił poprawkę do ustawy „O terytoriach okupowanych”. Zobowiązywała właścicieli restauracji i kawiarni do wpisywania w menu informacji, że „20 procent Gruzji okupują wojska rosyjskie”.
– Powinniśmy codziennie przypominać mieszkańcom Gruzji i przyjezdnym, w jakiej sytuacji znajduje się nasz kraj – uzasadniał Małaszchija. O problemach Gruzji z separatystycznymi republikami, Abchazją i Osetią Południową, gdzie Rosja wzmocniła militarną obecność po wojnie z Gruzją w sierpniu 2008 roku, mieli też przypominać operatorzy sieci komórkowych, na przykład w ulotkach dodawanych do umów z klientami.