Monument na lwowskich Wzgórzach Wuleckich ma mieć kształt bramy zbudowanej z tablic z dziesięcioma przykazaniami. W tle znajdzie się metalowy odlew kopii, wydanego w 1941 roku przez Niemców rozkazu rozstrzelania naukowców. Inicjatorami przedsięwzięcia są władze Lwowa i Wrocławia.
W 2008 r. list intencyjny w tej sprawie podpisali mer Andrij Sadowyj i prezydent Rafał Dutkiewicz. Pomnik powstaje głównie za polskie pieniądze. Część środków przyznały Politechnika Lwowska oraz miasto. Uroczyste odsłonięcie ma się odbyć 4 lipca, w 70. rocznicę niemieckiej zbrodni. Ostatnio pojawiły się obawy, że tego dnia może dojść do protestów. Projekt nie podoba się bowiem ukraińskim nacjonalistom.
Były deputowany lwowskiej Rady Miejskiej Ostap Kozak ostrzegł, że „prowokacyjna budowa w parku studenckim" może wywołać podobne problemy, jak umieszczenie Szczerbca na Cmentarzu Orląt. Kozak nalegał na powołanie polsko-ukraińskiej komisji i chciał, żeby dopiero na podstawie jej wniosków podjęto decyzję o budowie i kształcie pomnika profesorów. Zdaniem nacjonalistów projekt jest bowiem realizowany z naruszeniem przepisów. Deputowani lwowskiej Rady Miejskiej już zwrócili się do prokuratury, żeby to wyjaśniła.
– Odpowiedzi na razie nie znam. Ale wiem, że decyzja o budowie powinna była zapaść podczas sesji Rady Miejskiej, która decyduje o wydzielaniu działek pod takie projekty. Pomniki trzeba budować zgodnie z procedurami – mówi „Rz" Ołeh Pankewycz, szef lwowskiej Rady Obwodowej. „Mieszkańcy Lwowa żądają, by pomnik polskich profesorów był budowany legalnie i nie psuł stosunków ukraińsko-polskich" – pisał z kolei lwowski informacyjny portal ZiK.
„Memoriał ten powstaje zaś z pominięciem procedur, na podstawie kuluarowych porozumień. Może się powtórzyć sytuacja jak podczas budowy pomnika polskich żołnierzy na Cmentarzu Łyczakowskim, gdy pojawiały się nieprzewidziane w projekcie napisy i symbole". Publicysta lwowskiej gazety „Wysoki Zamok" Askold Jeriomin twierdzi jednak, że większość lwowian nie ma nic przeciwko budowie.