28-latek zdobył w 2001 roku na Uniwersjadzie dwa złote medale w gimnastyce sportowej. Dwa lata później zerwał ścięgno Achillesa i musiał zrezygnować z kariery tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Atenach, gdzie miał szanse zdobyć złoty medal. Dziś zarabia na ulicy, wykonując sztuczki akrobatyczne przy stacji metra Wangfujing w Pekinie. Rzadko udaje mu się jednak zarobić dość pieniędzy na jedzenie. Medale sprzedał za kilka juanów. Nocuje w kafejce internetowej. Jego los, nagłośniony przez portal Weibo (chiński odpowiednik Twittera), wstrząsnął chińską opinią publiczną. Tym bardziej że nie jest to odosobniony przypadek.

Wielu sportowców, którzy poświęcili młodość dla sukcesów sportowych, żyje dziś w nędzy. Zhang, który pochodzi z prowincji Hebei, zaczął trenować, gdy miał zaledwie pięć lat. Po kilkanaście godzin dziennie. Nie otrzymał żadnego formalnego wykształcenia. Po zakończeniu kariery nie znalazł więc pracy. Zaczął kraść i został skazany na pięć lat więzienia. Gdy w kwietniu odzyskał wolność, znów wylądował na ulicy. – Próbowałem znaleźć pracę. Ale z powodu kontuzji jest mi ciężko pracować fizycznie. Państwo mnie opuściło – tłumaczył w jednym z wywiadów.

Chińskie władze przedstawiają sprawę inaczej. Według państwowej agencji Xinhua Zhang został wyrzucony z reprezentacji Hebei za notoryczne łamanie regulaminu. Gimnastyk, opuszczając ośrodek treningowy, podobno otrzymał odszkodowanie w wysokości 60 tys. juanów (26 tys. złotych), co miało mu wystarczyć, by rozpocząć nowe życie. Na to Zhang dopiero teraz ma szansę. Otrzymał liczne propozycje pracy, w tym od jednego z najbogatszych ludzi Chin, miliardera Chena Guangbiao. 28-latek nie ma jednak na razie na to czasu. Woli udzielać wywiadów, by zwrócić uwagę na trudną sytuację innych byłych sportowców. – Historia Zhanga jest typowa dla współczesnych Chin. Władze mają utylitarny stosunek do sportowców. Dopóki odnoszą sukcesy, są przydatni. Potem państwo się ich pozbywa – mówi „Rz" ekspert ds. Chin prof. Michael Dutton z Goldsmith's College w Londynie. – Ci ludzie nie mają szans na normalne życie, bo są zniszczeni treningiem i dopingiem.

Według „China Sports Daily" ponad 300 tys. byłych sportowców dzieli dziś w Chinach los Zhanga. Wśród nich jest 40-letnia Zhou Chunlan. Kiedy opuściła szkołę, mając 13 lat, by skoncentrować się na karierze sportowej, trener obiecywał jej, że nigdy nie będzie musiała się martwić o przyszłość. W 1990 r. zdobyła mistrzostwo Chin w podnoszeniu ciężarów. Gdy zakończyła karierę, zarabiała myciem podłóg. Dziś ma własną pralnię. Wciąż boryka się jednak ze skutkami „kolorowych pigułek, które musiała łykać". Rośnie jej broda i jest bezpłodna. Zwyciężczyni międzynarodowego maratonu w 1999 r. w Pekinie Ai Dongmei musiała sprzedać medale, by przeżyć. A były mistrz Azji w podnoszeniu ciężarów Cai Li zmarł w 2003 r. w wieku 33 lat na zapalenie płuc, bo nie stać go było na leczenie. Chińskie władze trzy lata temu obiecały specjalne programy edukacyjne dla sportowców, by ułatwić im życie po zakończeniu kariery.