Regularne spotkania niemieckiej kanclerz i francuskiego prezydenta przed unijnymi szczytami to już tradycja. Berlin i Paryż uzgadniają wspólne stanowisko, zanim przywódcy 17 (strefa euro) lub 27 (cała UE) państw zjadą do Brukseli. Tym razem duet trzymający władzę w strefie euro spotka się w poniedziałek na obiedzie w urzędzie kanclerskim.
Na agendzie kryzys zadłużeniowy w strefie euro, z którym UE próbuje sobie poradzić od blisko dwóch lat – to w maju 2010 roku Grecja dostała wartą 110 mld euro, pożyczkę na ratowanie przed bankructwem. Kolejno Irlandia i Portugalia poprosiły o pomoc, a Hiszpania i Włochy regularnie korzystają ze wsparcia za pośrednictwem Europejskiego Banku Centralnego.
Pierwszym tematem rozmów w Berlinie powinna być nowa umowa międzyrządowa, której celem jest zwiększenie dyscypliny fiskalnej w strefie euro. Zapisów nie udało się przeforsować w ogólnounijnym traktacie, bo sprzeciwiła się Wielka Brytania. Dlatego teraz wysłannicy państw członkowskich pracują nad umową międzyrządową dla strefy euro i innych chętnych. Ogólna zgoda przywódców ma zostać udzielona na szczycie 30 stycznia.
Kluczowym elementem porozumienia ma być zobowiązanie państw strefy do równoważenia budżetów w średnim terminie. A konkretnie nadwyżka wydatków budżetowych nad dochodami nie powinna przekraczać 0,5 proc. produktu krajowego brutto. W projekcie umowy wpisano też znane z obowiązującego unijnego prawodawstwa limit dla długu publicznego na poziomie 60 proc. PKB i ułatwioną procedurę karania za jego przekroczenie.
Aby jednak nowe i stare pomysły były skuteczne, musi istnieć efektywny sposób ich egzekwowania. Strefa euro ma bogate doświadczenie z mądrymi przepisami, których stolice nie przestrzegały.
Dlatego w nowej umowie pojawił się pomysł wciągnięcia unijnego sądu w procedurę karania za niezdrowe finanse publiczne. Jak jednak pokazują negocjacje (ostatnie spotkanie odbyło się 6 stycznia), ten postulat jest kontrowersyjny i politycznie, i prawnie. Chęć używania unijnej instytucji do spraw wynikających z umowy międzyrządowej napotyka opór Wielkiej Brytanii, ale też wielu państw strefy euro, które tylko w teorii chcą zewnętrznych ograniczeń dla suwerennej polityki budżetowej.
Prawnicy wskazują też, że unijny Trybunał Sprawiedliwości może ukarać państwo tylko wtedy, gdy uzgodnionych unijnych przepisów nie wprowadziło do swojego prawodawstwa. Ale nie wtedy, gdy wprowadzonych przepisów nie wykonuje.