Petra Paul jest spokojną osobą, daleką od wspierania politycznego ekstremizmu. Jest jednak wiceprzewodniczącą Bundestagu z ramienia postkomunistycznego ugrupowania Lewica (Die Linke) i dlatego znajduje się pod stałą obserwacją niemieckiego kontrwywiadu. Podobnie jak 26 innych posłów Lewicy, nie mówiąc już o wielu zwykłych członkach partii.
Na opublikowanej właśnie liście obserwowanych jest niemal całe kierownictwo partii. Dzieje się tak, mimo że Lewica nie tylko jest legalna, ale posiada 76 posłów w Bundestagu, ponad setkę burmistrzów w całym kraju, współrządzi w Brandenburgii i jest reprezentowana w parlamentach 13 z 16 krajów związkowych RFN.
Obserwacja legalna
Czy kontrwywiad ma prawo obserwować liderów takiego ugrupowania? Szef Urzędu Ochrony Konstytucji, czyli kontrwywiadu, Heinz Fromm nie ma najmniejszych wątpliwości, że tak. Jak tłumaczył na niedawnej konferencji prasowej, nikt polityków Lewicy nie śledzi, nie podsłuchuje telefonów, nie nagrywa rozmów ani też nie prowadzi żadnych innych działań operacyjnych.
– Gromadzimy tylko informacje ogólnie dostępne. Artykuły prasowe autorstwa obserwowanych osób, teksty ich oficjalnych wystąpień czy też publikowane dokumenty partyjne – tłumaczy Fromm. Taka działalność nie jest sprzeczna z prawem i wszystko jest w porządku.
Tylko socjalizm
Gromy na kontrwywiad rzucają nie tylko politycy Lewicy, ale i innych ugrupowań, z wyjątkiem chadeckiej CDU kanclerz Angeli Merkel. Ta przypomina, że postkomuniści ślą życzenia urodzinowe do Fidela Castro, żądają obalenia kapitalizmu i chcą wprowadzenia ustroju o nazwie „demokratyczny socjalizm". Krytykują też ostro Izrael za postawę wobec Palestyńczyków. Domagają się rozwiązania NATO, a przynajmniej wystąpienia Niemiec z sojuszu. Trzeba więc wiedzieć, co tacy ludzie zamierzają.