Hiszpanie przeciw reformie

Związkowcy zagrozili rządowi strajkiem generalnym, jeśli nie wycofa się ze zmian w prawie pracy

Aktualizacja: 20.02.2012 00:43 Publikacja: 19.02.2012 18:38

Hiszpanie przeciw reformie

Foto: AFP

Na apel lewicowych związków zawodowych UGT i CCOO odpowiedziało w niedzielę pół miliona ludzi w Madrycie, prawie tyle samo w Barcelonie, 150 tysięcy w Walencji, po kilkadziesiąt tysięcy w 54 innych miastach.

„Nie dla reformy rynku pracy niesprawiedliwej dla pracowników, nieskutecznej dla gospodarki i niepotrzebnej z punktu widzenia zatrudnienia" – takie było hasło protestów, pierwszych, odkąd rządy w Hiszpanii przejęła w grudniu prawica. Według organizatorów protestów reforma, która ułatwia pracodawcom redukcję zatrudnienia, zwiększy armię bezrobotnych z 5,3 do 6 mln osób.

Protesty poparli socjaliści, którzy z powodu nękającego Hiszpanię kryzysu ponieśli w listopadowych wyborach sromotną porażkę.Reforma rynku pracy, przyjęta przez rząd 10 lutego, będzie głównym frontem ich walki z rządem. – Reforma jest sprawiedliwa, dobra i niezbędna – oznajmił premier Mariano Rajoy. – Hiszpański rynek pracy jest skostniały – przyznał w rozmowie z „Rz" Lluis Foix, komentator dziennika „La Vanguardia".

mt-o

Rz: Czy Hiszpanie słusznie obawiają się, że zmiany w prawie pracy ułatwią zwolnienia pracowników na jeszcze większą skalę?

Lluis Foix: Faktem jest, że z założenia reforma temu ma służyć: zmniejszeniu kosztów po stronie pracodawcy, gdy zdecyduje się zredukować zatrudnienie. To oczywiste, że ludzi to niepokoi. Z drugiej strony sytuacja taka jak dotychczas, że za każdy przepracowany rok zwalniany pracownik dostawał odprawę w wysokości 45-dniowego wynagrodzenia, musiała się skończyć. Reformę, którą wprowadził rząd Rajoya, planowali już Zapatero, Aznar i ich poprzednicy. Wcześniejszym rządom nie udało się jej jednak zrealizować. Zobaczymy, czy zacznie działać tym razem. Sam minister gospodarki przyznał, że nie ma pewności, że reforma będzie miała bezpośrednie pozytywne przełożenie na zmniejszenie bezrobocia, jednak położy podwaliny pod stworzenie bardziej elastycznego rynku pracy.

Jakie są nadzieje związane z reformą prawa pracy?

Najważniejsze jest, by zmiany pobudziły firmy do zatrudniania, nawet na krótkie kontrakty. Jest szansa, że reforma w tym pomoże. Czy jednak faktycznie tak się stanie, pokaże czas. Po zmianach zamiast 45-dniowej odprawy za każdy przepracowany rok pracownik ma dostawać 33-dniowe wynagrodzenie. W praktyce jest jednak wiele furtek, choćby argument, że przedsiębiorstwo w ostatnim półroczu przynosiło straty, by obejść ten przepis. To naturalne, że ludzie są zaniepokojeni. Bez tej elastyczności w zwalnianiu nie ma jednak szans na to, by którykolwiek przedsiębiorca zwiększył zatrudnienie.

Hiszpanie tego nie rozumieją?

Rynek pracy w Hiszpanii jest skostniały. Ludzie przyzwyczaili się, że są zwalniani, ale na odchodnym dostają jeszcze pewien bufor bezpieczeństwa. To pośrednio zaszłość z czasów frankistowskich, kiedy praca była gwarantowana. Na innych rynkach taka sytuacja jest rzadko spotykana, szczególnie gdy kraj znajduje się w tak ciężkiej sytuacji jak obecnie Hiszpania. Społeczeństwo ma poczucie, że właśnie znika na jego oczach i jego kosztem państwo dobrobytu. I dotyczy to nie tylko pracowników sektora prywatnego, ale też publicznego. Pensje na najwyższych stanowiskach zostały właśnie zmniejszone o 35 procent.

Czy w reformie nie zabrakło większych zachęt do zatrudniania młodych? Bezrobocie w tym segmencie jest bliskie 50 procent.

Problemem w Hiszpanii, ale też w Grecji jest to, że reformy idą głównie w kierunku zmniejszenia deficytu i długu publicznego, co oznacza coraz dalej idące cięcia. Jest zbyt mało działań mających na celu pobudzenie gospodarki. A tu z pewnością pomogłyby zachęty dotyczące zatrudniania ludzi młodych. Sytuacja w Hiszpanii jest o tyle trudna, że dotychczasowe prawo pracy, bardzo korzystne dla pracowników, zniechęcało do zatrudniania. To sytuacja dramatycznie trudna w czasie recesji, bo nawet firmy, które miały zapotrzebowania na nowych pracowników, świadomie wstrzymywały się ze zwiększaniem zatrudnienia na wypadek popadnięcia w kłopoty. Obawiały się wysokich kosztów, jakie poniosłyby, przeprowadzając zwolnienia.

Czy protesty, takie jak organizowane w niedzielę, są poważnym zagrożeniem dla reformy?

Istnieje obawa, że mogą się przerodzić w strajk generalny. W kraju, który boryka się z tak trudną sytuacją, zatrzymanie gospodarki może mieć bardzo poważne skutki ekonomiczne.

—rozmawiała Zuzanna Reda

Na apel lewicowych związków zawodowych UGT i CCOO odpowiedziało w niedzielę pół miliona ludzi w Madrycie, prawie tyle samo w Barcelonie, 150 tysięcy w Walencji, po kilkadziesiąt tysięcy w 54 innych miastach.

„Nie dla reformy rynku pracy niesprawiedliwej dla pracowników, nieskutecznej dla gospodarki i niepotrzebnej z punktu widzenia zatrudnienia" – takie było hasło protestów, pierwszych, odkąd rządy w Hiszpanii przejęła w grudniu prawica. Według organizatorów protestów reforma, która ułatwia pracodawcom redukcję zatrudnienia, zwiększy armię bezrobotnych z 5,3 do 6 mln osób.

Protesty poparli socjaliści, którzy z powodu nękającego Hiszpanię kryzysu ponieśli w listopadowych wyborach sromotną porażkę.Reforma rynku pracy, przyjęta przez rząd 10 lutego, będzie głównym frontem ich walki z rządem. – Reforma jest sprawiedliwa, dobra i niezbędna – oznajmił premier Mariano Rajoy. – Hiszpański rynek pracy jest skostniały – przyznał w rozmowie z „Rz" Lluis Foix, komentator dziennika „La Vanguardia".

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021