Dzisiaj po południu prezydent RFN Joachim Gauck spotyka się w Warszawie z prezydentem Bronisławem Komorowskim, a we wtorek z premierem Donaldem Tuskiem. Dopiero w późniejszym terminie zawita do Paryża czy Brukseli, tradycyjnych celów pierwszych oficjalnych wizyt niemieckich głów państwa. Z jednym wyjątkiem, prezydenta Horsta Köhlera, który po obu zwycięstwach wyborczych przekładał Warszawę nad Paryż. Ale Köhler urodził się w Polsce w Skierbieszowie w rodzinie niemieckich osadników sprowadzonych przez Hitlera i miał szczególny sentyment do naszego kraju.
Joachim Gauck ma inne powody, aby pojawić się w Warszawie przed Paryżem. We Francji trwa kampania wyborcza i już zaangażowanie się kanclerz Angeli Merkel po stronie Nicolasa Sarkozy'ego zostało w Niemczech źle przyjęte. Gauck chce uniknąć podejrzeń, że miesza się do spraw wewnętrznych sąsiada.
Natomiast już dwa lata temu, gdy pierwszy raz starał się o najwyższy urząd w państwie, obiecał, że pierwszą podróż po wyborze odbędzie do Polski.
– Wybór Warszawy przez Joachima Gaucka jest świadomym aktem jego woli – zwraca uwagę „Rz" Władysław Bartoszewski, przypominając, że poprzednik Gaucka, Christian Wulff, odwiedził nasz kraj siedem razy i to zaledwie w czasie półtora roku swej prezydentury. Absolutny rekord w dotychczasowych relacjach polsko-niemieckich.
– Można odnieść wrażenie, że w wielu sprawach, np. programu Partnerstwa Wschodniego, Warszawa jest dzisiaj bliższym partnerem Berlina niż Paryż – tłumaczy „Rz" Dietmar Nietan, deputowany Bundestagu z SPD i szef siatki towarzystw niemiecko-polskich w RFN. Jego zdaniem wizyta prezydenta Gaucka stanowi podkreślenie faktu, że relacje polsko – niemieckie są najlepsze w nowoczesnej historii.