Dilma Rousseff, pierwsza w dziejach szefowa brazylijskiego państwa i rządu za jednym zamachem, zanotowała właśnie najlepszy wynik osiągnięty przez rząd w ciągu pierwszych 15 miesięcy pracy.
64 proc. uczestników sondażu dla dziennika „Folha de S~ao Paulo" uważa, iż jej rząd jest „świetny lub dobry", a ocenę „zły lub beznadziejny" wystawiło 5 proc.
Uznanie, jakim cieszy się dawna guerrillera, członkini lewicowych formacji zbrojnych walczących przeciw rządowi wojskowemu na przełomie lat 60. i 70., powiększa się niezależnie od środowiska społecznego. Z sondażu wynika jednak, że zdaniem większości Brazylijczyków kandydatem lewicowej Partii Pracujących (PT), macierzystego stronnictwa Rousseff, w wyborach prezydenckich w 2014 r. powinien być poprzedni szef państwa Luiz Inácio Lula da Silva.
Choć po 15 miesiącach rządów, tak w pierwszej, jak i drugiej kadencji, prezydent Lula osiągnął w sondażach gorsze oceny niż pani Rousseff, jego miejsce w sercach Brazylijczyków będzie trudno zastąpić. Kiedy w 2010 roku po ośmiu latach opuszczał pałac prezydencki, wskaźnik jego popularności wynosił 87 proc. Obejmując urząd na początku zeszłego roku pani Rousseff nazwała poprzednika, którego gabinetem kierowała, „największym przywódcą ludowym", jakiego miała Brazylia.
Za rządów Luli, byłego działacza związkowego, nastąpił ogromny rozwój kraju. W liczącej około 190 milionów obywateli Brazylii 30 milionów ludzi wyszło ze świata nędzy i stało się konsumentami. Pod względem wielkości PKB Brazylia wyprzedziła Wielką Brytanię i zajmuje obecnie szóste miejsce w świecie.