Korespondencja z Brukseli
Unijne przepisy to nie tylko armia urzędników w Komisji Europejskiej, długi proces legislacyjny w Parlamencie Europejskim czy rozgrywki między państwami członkowskimi w unijnej Radzie. Za każdą decyzją kryją się zakulisowe działania brukselskich lobbystów.
Samych zarejestrowanych jest tu 25 tysięcy. Więcej jest ich tylko w Waszyngtonie. Oferują usługi zewnętrznym klientom, ale są też lobbyści reprezentujący członków federacji poszczególnych branż (chemicznej, motoryzacyjnej czy bankowej i dziesiątek innych), wreszcie lobbyści działający wprost w imieniu swoich firm. Taka aktywność jest zrozumiała, biorąc pod uwagę to, że w Brukseli decyduje się o ponad 70 procentach legislacji obowiązującej potem w każdym z 27 państw członkowskich UE.
Lobbing pod lupą
Lobbingowi postanowił się przyjrzeć austriacki dokumentalista Friedrich Moser. Razem z politologiem Matthieu Lethaertem nakręcili film „Brussels Business" pokazujący, jak wielki biznes kształtował unijną integrację i jak garstka aktywistów z Corporate Europe Observatory postanowiła wyciągnąć szczegóły tej działalności na światło dzienne.
– Nie mówimy o działaniach nielegalnych czy nieetycznych. Oczywiście zdarzają się przypadki korupcji, ale sądzę, że w Brukseli jest ich nawet mniej niż w stolicach narodowych – mówi w rozmowie z „Rz" Friedrich Moser. W Brukseli chodzi zazwyczaj o coś innego niż zwykłe łapówki.