Badanie Gallupa przeprowadzone na zlecenie „USA Today" wskazuje, że w 12 tak zwanych swing states – stanach, gdzie rozstrzygnie się wyborczy wyścig – Romney ma jednoprocentową przewagę nad prezydentem Barackiem Obamą wśród kobiet deklarujących udział w wyborach (49–48). Wśród mężczyzn republikanin prowadzi aż 8 punktami procentowymi, a wśród wszystkich osób zdecydowanych głosować – 50 proc. do 46 proc. Obamy. Jeszcze kilka tygodni temu Obama miał w tych stanach wyraźną przewagę wśród żeńskiego elektoratu, jednak dobry występ Mitta Romneya w pierwszej kampanii prezydenckiej odwrócił ten trend. W pozostałych 38 stanach, niezaliczanych do swing states, Obama ciągle cieszy się dużo większą sympatią pań (52 proc. – 43 proc.), a w skali całego kraju ma wśród kobiet przewagę 2 proc. (49 – 47 proc.)
Znaczenia tego sondażu trudno nie przeceniać. Cztery lata temu to właśnie kobiety wybrały Baracka Obamę na prezydenta. Wśród mężczyzn jego przewaga nad ówczesnym rywalem senatorem Johnem McCainem wyniosła w wyborach w 2008 roku zaledwie 1 proc., ale wśród pań różnica na korzyść demokraty osiągnęła aż 13 procent.
W 12 kluczowych stanach więcej pań chce poprzeć Mitta Romneya niż Baracka Obamę
Demokraci nie ukrywają zaniepokojenia. Joel Benenson, odpowiedzialny w kampanii Obamy za wyniki sondaży, zakwestionował wprost metodologię badań, przypominając o błędach Gallupa popełnionych podczas poprzedniej kampanii. Inni potraktowali zagrożenie bardzo serio. – Z każdym sondażem widzimy wzrost poparcia kobiet dla Romneya – mówi z kolei Celinda Lake, odpowiedzialna w Partii Demokratycznej za badania opinii publicznej – kobiety generalnie zaczęły oglądać debatę, nie czując sympatii do Romneya. Uważały, że nie rozumie on ich problemów i nie zrobi dla nich nic podczas swojej prezydentury – dodała. To co republikanin mówił o podatkach i deficycie budżetowym, zmieniło ich stanowisko na tyle, że analitycy polityczni zaczęli mówić o tzw. waitress moms, czyli kobietach pracujących fizycznie jako kelnerki, kucharki, ekspedientki czy sprzątaczki jako o grupie, która może przesądzić o ostatecznym wyniku wyborów. – To musi być powodem konsternacji dla obozu Obamy. Jeśli Romney zrównał się z nim poparciem w kluczowych stanach, zrobił poważny krok do zwycięstwa w wyborach – komentuje wyniki sondażu „USA Today" Richard Eichenberg, politolog Tufts University zajmujący się badaniami różnic zachowań żeńskiego i męskiego elektoratu. Jednocześnie ostrzega jednak republikanów przed hurraoptymizmem, bo nie we wszystkich kluczowych stanach poparcie dla Obamy spadło w znaczący sposób. Na przykład w Ohio i Wisconsin demokrata ciągle cieszy się sporą popularnością, a od kilkudziesięciu lat żaden republikanin nie zdobył prezydentury bez zwycięstwa w pierwszym z tych stanów.
Jaką decyzję podejmą ostatecznie kobiety – zależeć będzie od postawy kandydatów podczas dwóch ostatnich debat telewizyjnych. Barack Obama i Mitt Romney starli się ze sobą w drugiej debacie w środę nad ranem czasu polskiego – już po zamknięciu tego wydania.