Na szczycie UE 13 – 14 grudnia Herman Van Rompuy ma przedstawić mapę drogową reformy strefy euro, której celem ma być wzmocnienie zarządzania gospodarczego. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że przewodniczący Rady Europejskiej nie zamierza wyznaczać celów związanych z koniecznością zmiany unijnych traktatów. Mimo że wcześniej takie oczekiwanie wyrażała kanclerz Niemiec Angela Merkel, o ewentualnych korektach w traktacie mówił też kilka dni temu Jose Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej. – Jak zaczniemy rozmawiać o zmianach traktatowych, to przestaniemy zajmować się bieżącymi reformami – tłumaczy nieoficjalnie unijny dyplomata.
To oznacza, że na razie ograniczony też będzie zasięg działania ewentualnego osobnego budżetu strefy euro. – Osobne zdolności fiskalne strefy euro, działające jak mechanizm absorpcji kryzysowych szoków, wymagają zmiany traktatów. To wynika nawet z analizy dokonanej przez Komisję Europejską – mówi nieoficjalnie nasz rozmówca. W propozycji znajdzie się więc wcześniej już wymieniana – tzw. kontraktów reformatorskich: w zamian za reformy strukturalne, np. na rynku racy, kraj mógłby liczyć na pomoc finansową. W jakiej wielkości i jaki miałby być ten mechanizm finansowany, nie wiadomo. KE proponuje, aby z pieniędzy poddanych kontroli wspólnotowej, ale bez uszczerbku dla budżetu UE. W raporcie Van Rompuya takiej wskazówki prawdopodobnie nie będzie. Sprawa zostanie otwarta.
Dokument Van Rompuya nie jest jeszcze gotowy, główne tezy mają być przedmiotem dyskusji czterech przewodniczących – Rady Europejskiej, Komisji, eurogrupy i Europejskiego Banku Centralnego – na spotkaniu dziś w Brukseli. Po naniesieniu poprawek zostanie opublikowany prawdopodobnie w środę, 6 grudnia. Kluczowym dla powodzenia reformy strefy euro w krótkim terminie ma być stworzenie unii bankowej. Do tego potrzebna jest decyzja o stworzeniu wspólnego nadzoru bankowego. We wtorek w Brukseli spotkają się ministrowie finansów strefy euro, którzy mają uzgodnić szczegóły. Po to, aby na szczycie 13 – 14 grudnia ich szefowie dali polityczną zgodę na kolejne etapy unii w 2013 r., czyli przede wszystkim tworzenie funduszu naprawczego. Do zaakceptowania wspólnego nadzoru potrzebna jest zgodna decyzja 27 ministrów, nawet jeśli nie wszystkie kraje – np. Wielka Brytania – chcą w nim uczestniczyć. Ciągle nierozstrzygnięte są punkty dotyczące relacji między nowym nadzorem a np. londyńskim City. Nie wiadomo też jeszcze, jakie byłby prawa głosu krajów spoza strefy euro, które do nadzoru chciałby dołączyć. Nieoficjalnie wiadomo, że wszyscy, poza Brytyjczykami, taką wolę wyrazili. We wtorek zapowiada się więc długa dyskusja na ten temat. – Muszą podjąć decyzję. Jeśli im się nie uda, to będą musieli przyjechać do Brukseli na spotkanie jeszcze przed szczytem – mówi nieoficjalnie nasz rozmówca.
Unia bankowa to brakujące ogniwo w łańcuchu reform. Są już przepisy dotyczące lepszej kontroli Brukseli nad krajowymi budżetami oraz stanem gospodarki (sześciopak), na ukończeniu są kolejne (dwupak). Ale nie było pomysłu na zapobieganie kryzysowi wywołanemu nie przez zadłużony rząd, ale źle zarządzane banki, które potem chronione są przez krajowych nadzorców. Wspólny nadzór ma ułatwić kontrolę nad grupami międzynarodowymi.
—Anna Słojewska z Brukseli