Syryjski ambasador Baszar Dżaafari został właśnie wybrany na kolejną kadencję specjalnego sprawozdawcy Komitetu ONZ ds. Dekolonizacji. Komitet, powstały w 1961 r., zajmuje się dbaniem o to, by terytoria zależne na całym świecie uzyskiwały niepodległość od swych dawnych kolonizatorów. Komitet zabiega o niepodległość takich miejsc, jak Portoryko, Gibraltar czy Nowa Kaledonia.
Do komitetu należą 24 kraje od Antigui po Wenezuelę. Nie ma tam ani jednego kraju zachodniego, a z Europy jest tylko Rosja, która zajęła miejsce po ZSRR.
Komitetem zarządzają, obok Syrii, ambasadorowie Ekwadoru, Kuby i Sierra Leone. Wiele krajów, np. Iran i Irak za czasów Saddama Husajna, zasiada w tym i innych podobnych komitetach ONZ, by pokazać światu, że ich dyktatorskie rządy nie są izolowane.
Sudan, którego prezydent jest oficjalnie poszukiwany listem gończym Międzynarodowego Trybunału Karnego za zbrodnie wojenne, będzie więc w lipcu w Genewie gospodarzem specjalnej sesji koordynacyjnej ONZ-owskiej Rady Ekonomicznej i Społecznej. Początkowo Sudańczycy mieli być gospodarzami sesji Rady o pomocy humanitarnej, jednak po protestach krajów zachodnich Sudańczycy zamienili się miejscami z Pakistanem.
Problem zajmowania dobrze opłacanych i prestiżowych stanowisk w ONZ przez kraje bandyckie lub dyktatorskie (Libia Muammara Kaddafiego przewodniczyła niegdyś Radzie Praw Człowieka ONZ) wziął się stąd, że stanowiska te przydzielają tzw. bloki regionalne.