Thatcher. Konserwatystka, feministka, mit

Dawno temu, gdy George Bush i Osama bin Laden jeszcze o sobie nawet nie słyszeli, była jedną z najbardziej znienawidzonych osób na świecie. Dziś – w zależności od poglądów – jeszcze bardziej ją kochamy i jeszcze mocniej jej nienawidzimy.

Publikacja: 08.04.2013 15:15

Thatcher. Konserwatystka, feministka, mit

Foto: ROL

Tekst pochodzi z miesięcznika Sukces ze stycznia z 2012 roku

Premier Margaret Thatcher po trzecich wygranych wyborach w 1987 r.

To był dziwny pierwszy tydzień wyświetlania filmu biograficznego o Margaret Thatcher w brytyjskich kinach. Jedni krytycy są zachwyceni, inni wręcz oburzeni. Jeden z nich napisał, że Akademia Filmowa się zbłaźni, jeśli Maryl Streep nie dostanie Oscara za rolę Żelaznej Lady, ale inny wezwał widzów, by traktowali film jako fabułę niemającą nic wspólnego z jakąkolwiek rzeczywistością. Wpływy ze sprzedaży biletów w ów pierwszy weekend nie zawiodły producentów, ale niemal połowa pieniędzy pochodziła z Londynu i okolic. Poza stolicą Wielkiej Brytanii filmu nikt nie chce oglądać – w Szkocji mniej więcej co piąta projekcja odbywała się przy pustej sali. W Walii na co piątym seansie w ogóle ktoś się pokazał. Takich pustek nie widziano tu od czasów „Terminatora 3”. – Widziałem to całe zniszczenie, które ze sobą przyniosła – mówi lokalnej gazecie internetowej Walesonline.co.uk lokalny działacz samorządowy z Carmarthenshire. – Całkowicie zniszczyła przemysł górniczy, tutaj nikt jej tego nigdy nie wybaczy, więc nikt nie będzie wydawał pieniędzy na bilet do kina, żeby znowu ją zobaczyć. Zapytałem 15 znajomych o to, czy Margaret Thatcher kojarzy im się dobrze, czy źle. Wszyscy, którzy pamiętają PRL, kojarzą ją jako kogoś, kto w europejskiej historii odegrał rolę bardzo pozytywną. Wszyscy, którzy PRL nie pamiętają, albo nie mają o niej zdania, albo Thatcher kojarzy im się z brutalnym łamaniem strajków i pogłębianiem podziałów społecznych.

Trudno o lepszy przykład kogoś, kogo ocena zależy od punktu widzenia. Dla walijskiego górnika i jego rodziny Thatcher zawsze pozostanie kimś, kto złamał im życie. Dla Polaków pozostanie wybitnym politykiem, który wydatnie przyczynił się do upadku komunizmu. Dla eurosceptyków będzie wzorem obrony interesów narodowych. Dla euroentuzjastów – pokazem skrajnej zaściankowości. Obserwatorom wojny z terroryzmem Thatcher będzie jawić się jako idealny przykład kogoś, kto nie bał się stawić czoła zagrożeniu, kto potrafił budować międzynarodowe koalicje i w konsekwencji złamać kręgosłup potężnej organizacji terrorystycznej.

Wszystkie te oceny są słuszne. Thatcher zasłużyła na przydomek Żelaznej Damy bez względu na to, czy to ma być komplement, czy nie. W jej biografii nie ma ani czarnych dziur, ani niezrozumiałych zwrotów akcji. Nawet najsurowsi krytycy muszą przyznać, że to życie ambitnej dziewczyny, która pokonała kolejne przeszkody w społeczeństwie niechętnie patrzącym na kobiety, które szukają swego miejsca gdziekolwiek poza kuchnią.

Thatcher jest córką sklepikarza z małego angielskiego miasteczka Grantham. Wraz z siostrą wychowała się w ślicznym kamiennym domu zbudowanym nad jednym z dwóch sklepów jej ojca. Świetnie się uczyła, a po lekcjach grała w hokeja na trawie i ćwiczyła grę na pianinie.
Na studiach chemicznych przeczytała „Drogę do zniewolenia” Friedricha von Hayeka, który twierdził, że socjalizm zawsze kończy się dyktaturą. Książka Hayeka, opublikowana w 1944 r., razem z „Rokiem 1984” Orwella dała początek całemu pokoleniu antykomunistycznej prawicy, która dużą część lewicy postrzegała jako zagrożenie dla demokracji.

W 1951 r., jako 26-latka, została najmłodszą kobietą w historii kraju ubiegającą się o poselski fotel. Fakt, że do tego była jeszcze konserwatystką, jedynie zwiększał zainteresowanie mediów jej osobą. Przegrała z kandydatem Labour Party, ale podczas obiadu wydanego z okazji rozpoczęcia jej kampanii wyborczej Thatcher (wówczas nosząca panieńskie nazwisko Roberts) poznała bogatego biznesmena Denisa Thatchera. Jeszcze tego samego wieczoru starszy od niej o 10 lat i już raz rozwiedziony Thatcher (jego pierwsza żona zostawiła go, bo spotkała kogoś podczas wojny, gdy Denis walczył na froncie włoskim) odwiózł ją po kolacji na stację kolejową, a niecały rok później zaprowadził przed ołtarz. Thatcherowie byli razem aż do śmierci Denisa w 2003 r.

Trudno nie podziwiać Roberts/Thatcher za determinację, z jaką weszła w świat polityki nie tyle wówczas zdominowany, ile po prostu zamieszkany wyłącznie przez mężczyzn. Dla mnie fragmentem najbardziej ocieplającym wówczas jej biografię jest fakt, że podczas pierwszych lat kariery politycznej pracowała jako chemik w firmie tworzącej emulgatory niezbędne do produkcji lodów. Gdy wreszcie w 1959 r. dostała się do parlamentu, w swym pierwszym wystąpieniu poparła projekt ustawy nakładającej na samorządy obowiązek otwierania swych sesji dla publiczności. Dziś to dość oczywiste, ale w latach 50. była to zmiana wręcz rewolucyjna. Jej zamiłowanie do otwartości życia publicznego stoi jednak w sprzeczności z gigantycznym rozrostem władzy służb specjalnych, jaki dokonał się lata później pod jej rządami. Dziś Wielka Brytania jest przecież wśród państw zachodniej demokracji krajem najszerzej inwigilującym własnych obywateli.

Daleko Wielkiej Brytanii jest oczywiście do państw takich jak chociażby Rosja, ale eksperci przyznają dziś, że każdy człowiek poruszający się po ulicach Londynu mniej więcej co 30 sekund jest nagrywany przez którąś z 500 tys. kamer telewizji przemysłowej znajdujących się w tym mieście. Nie ma wątpliwości, że jako premier Thatcher musiała rzeczywiście stawić czoła gigantycznym zagrożeniom dla bezpieczeństwa narodowego, ale jej zamiłowanie do tajemnego świata służb specjalnych i jej przyzwolenie na niemal niczym nieskrępowaną działalność tych służb stoi w zatykającej dech sprzeczności z jej zamiłowaniem do przejrzystości polityki z pierwszych lat kariery. Ale trzeba pamiętać, że Thatcher nie była ani pierwszym, ani ostatnim politykiem, którego sposób postrzegania świata zmienił się wraz z zajmowanym stanowiskiem.

Jej sposób postrzegania polityki społecznej przeobraził się wraz z zawodem. Politykowi bardziej od znajomości produkcji lodów przydaje się znajomość prawa, praktyczna do bólu Thatcher dzięki wsparciu finansowemu męża skończyła więc studia prawnicze i została specjalistą od prawa podatkowego. Jej zamiłowanie do podatków, a raczej do ich obniżania, zostało już na zawsze jednym z jej głównych celów na wszystkich zajmowanych stanowiskach.

 

Ronald Reagan i Margaret Thatcher przed Białym Domem w Waszyngtonie (1985 r.)

Zanim w 1979 r. zasiadła w gabinecie premiera, musiała jeszcze wiele się nauczyć. Jako poseł ostro krytykowała politykę podatkową lewicowego rządu Labour Party, była członkiem rządu cieni i odpowiadała m.in. za politykę paliwową, podatkową oraz edukacyjną.

Nie zmarnowała ani jednej okazji, by za Hayekiem powtarzać, że państwo opiekuńcze, które odbiera obywatelom zdolność do decydowania o własnym losie, prowadzi w prostej linii do socjalizmu, a ten – do komunizmu. Z drugiej strony w sprawach obyczajowych wykazywała się często skrajnym, jak na owe czasy, liberalizmem. Do tego stopnia, że wielokrotnie stawała w poprzek polityki własnej partii, budząc zdumienie jej partyjnych sojuszników. Sprzeciwiała się co prawda rozluźnieniu przepisów o rozwodzie i opowiadała się zawsze za utrzymaniem kary śmierci, ale jednocześnie jako jedna z ledwie kilku członków Partii Konserwatywnej zagłosowała i za zniesieniem karalności związków homoseksualnych, i za zalegalizowaniem zabiegów usuwania ciąży, i za zdelegalizowaniem polowań na zające z nagonką, za co zresztą zebrała najwięcej głosów oburzenia wśród przywiązanych do tej tradycji konserwatystów z wyższych sfer.

Czy Thatcher była więc po prostu feministką o konserwatywnych poglądach gospodarczych? Dziś w amerykańskiej polityce funkcjonuje wiele konserwatystek, które choć odżegnują się od feminizmu, same w sobie są potwierdzeniem tezy o tym, że kobiety potrafią tyle samo co mężczyźni i tak jak oni umieją twardo bronić swych poglądów oraz walczyć o swoje kariery. Może po prostu Thatcher wyprzedziła swoje czasy? Tak widzi ją dziś wiele brytyjskich feministek. Znana feministyczna pisarka Natasha Walter uważa za oczywiste, że Thatcher jako polityk nie wspierała ostro działających już na Zachodzie w latach 60. nowoczesnych ruchów feministycznych. „Ale nie ma wątpliwości, że Thatcher uczyniła z sukcesu kobiety coś normalnego, niebudzącego zdziwienia” – pisze Walter w głośnej książce „Nowy feminizm”. – „Pokazała, że choć kobieca siła różni się od męskiej, używa innego języka, innych metafor, innych gestów, odwołuje się do innych tradycji, używa innych metod, by być siłą dobra lub zła, to jednak obie one są sobie równe”.

Walter zebrała za tę wypowiedź potworne gromy od brytyjskiej lewicy. Niedawno w rozmowie z dziennikiem „The Guardian” powiedziała, że zawsze było dla niej oczywiste, iż Thatcher nie jest feministką, bo nie zależy jej np. na sprawiedliwości społecznej, nigdy nie żywiła też szacunku do kobiecej solidarności, ale że dalej uważa, iż premier była i jest jedną z ikon feminizmu. Inna pisarka Linda Grant przyznaje, że choć do dziś postrzega rządy Thatcher jako rządy „mężczyzny przebranego za kobietę”, to nie ma wątpliwości, że jej kariera zmieniła sposób postrzegania kobiet. – Dokładnie tak samo jak po wygranej Baracka Obamy nie można już mówić, że Ameryka jest krajem rasistów, tak po dziesięciu latach rządów Thatcher nie można mówić, że w Wielkiej Brytanii kobiety mogą mniej. Problemem Thatcher jest to, że jest unikalna w świecie polityki – uważa Grant. – Nie ma takich polityków ani wśród kobiet, ani wśród mężczyzn.

– To głupie rozważania – mówi człowiek, który pracował z Thatcher przy Downing Street, ale woli pozostać anonimowy, bo nadal działa dla brytyjskiego rządu. – Oczywiście, że była twardym politykiem, najtwardszym, jakiego znałem, miała jaja dwa razy większe od jakiegokolwiek mężczyzny, dla którego pracowałem. Ale była jednocześnie ciepłą kobietą, która kochała męża i dzieci i która potrafiła o wielu sprawach myśleć nie jak konserwatysta, lecz właśnie jak kobieta. Czy to takie trudne do zaakceptowania? – dodaje mój rozmówca.

I opowiada o zaczynających się z opóźnieniem spotkaniach, bo pani premier nie mogła zdecydować, którą z garsonek założyć. Albo o jej torebce, którą zawsze miała przy sobie i dla której zawróciła kiedyś rządowy helikopter, bo zostawiła ją podczas jednej z wizyt pod Londynem.

– Uważała, że jako premier pewne rzeczy jej nie przystoją, bo reprezentuje majestat państwa – mówi mój rozmówca. – Ale wszyscy wiedzieliśmy, że między czytaniem raportów finansowych i rozmowami z szefami wywiadów lubiła posłuchać plotek, wiedziała też o każdej porze dnia i nocy, co robią i gdzie są jej dzieci. Jest zwykłą kobietą i matką bez względu na to, ile poświęciła dla kraju i jak bardzo wykrzywiony jej obraz prezentują jej przeciwnicy.

Kadr z filmu.Thatcher (Meryl Streep) tańczy z Ronaldem Reaganem (Reginald Green) podczas balu inaugurującego drugą kadencję prezydenta USA w 1985 r.

Czy była też matką, gdy jako minister edukacji zlikwidowała w latach 70. wydatki na darmowe mleko dla dzieci w szkołach, zyskując sobie przydomek Złodziejki Mleka? – Och, wszyscy ministrowie cięli wówczas wydatki, budżet się sypał, ale to jej się dostało, bo była kobietą, a poza tym opozycji łatwo było zdobyć punkty na płaczu po porzuconych dzieciach – mówi jej były współpracownik. Ale prawdą jest też, że sama Thatcher tamtą decyzję uznała za błąd, pisząc w autobiografii: „Za minimum politycznego zysku zrzuciłam sobie na głowę maksimum politycznego błota”.

Była więc dobrą matką i feministką wyprzedzającą swe czasy, ale jednocześnie z powodu jej decyzji o zamykaniu kopalń i nierentownych firm pracę straciły tysiące matek oraz ojców. Trudno też wyobrazić sobie chyba feministkę, która z tak zimną krwią zgadzałaby się np. na zabijanie terrorystów przez tajne służby. – Naprawdę sądzisz, że gdyby Hillary Clinton była dziś prezydentem USA, to CIA i amerykańskie siły specjalne nie zabijałyby terrorystów Al-Kaidy gdzieś w Pakistanie czy Jemenie? – pyta nasz rozmówca. – Tu także Thatcher po prostu wyprzedziła swe czasy.

Jak więc dziś oceniać byłą premier? Znów wszystko zależy od punktu widzenia. Jej niezłomna postawa wobec komunizmu przyspieszyła jego upadek. Jej twardość w sprawach polityki budżetowej uratowała Wielką Brytanię przed potężną zapaścią, ale jednocześnie kosztowała dobrobyt tysięcy rodzin. Była feministką, ale raczej wbrew sobie i trudno oczekiwać od przedstawicielek tego ruchu, by postrzegały ją jako wzór do naśladowania.

Pisząc o filmie o Żelaznej Damie, który właśnie wchodzi do naszych kin, tygodnik „Economist” zwrócił uwagę na nostalgię, jaką ten obraz ze sobą niesie. Nostalgii nie za czasami, gdy brytyjska policja pałowała strajkujących hutników, a tajna policja podsłuchiwała działaczy organizacji pacyfistycznych, lecz za czasami, gdy politycy wierzyli w swoje pomysły i byli gotowi wprowadzać je w życie bez oglądania się na sondaże, bo wierzyli, że po to zostali wybrani w wolnych wyborach, by podejmować decyzje. Margaret Thatcher mogła mieć w jednych sprawach rację, w innych nie. Ta dyskusja będzie zawsze dzielić prawicę i lewicę. Jedno jest jednak pewne – Żelazna Dama wiedziała, co chce osiągnąć, i nie oczekiwała od nikogo, że powie jej, czy i jak to zrobić. Dziś takich właśnie polityków potrzebują i Polska, i Europa.

Thatcher kilka lat po odejściu ze stanowiska szefa rządu, odsunięta przez własną partię, zmęczoną już jej rządami

Tekst pochodzi z miesięcznika Sukces

Tekst pochodzi z miesięcznika Sukces ze stycznia z 2012 roku

Premier Margaret Thatcher po trzecich wygranych wyborach w 1987 r.

Pozostało 99% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021