– Nie potrzebujemy euro – pod takim hasłem nowa partia polityczna o nazwie Alternatywa dla Niemiec (AfD) zamierza startować we wrześniowych wyborach do Bundestagu.
Ma jak na razie 7,5 tys. członków, ale przybywa ich z każdym dniem. Jak wynika z niedawnych badań instytutu Forsa, aż 26 proc. pytanych o zdanie obywateli RFN wyobraża sobie, że mogłoby zagłosować na tego rodzaju ugrupowanie. Oznaczałoby to całkowite przemeblowanie niemieckiej sceny politycznej. Zdaniem ekspertów taki scenariusz jest mało realny i nowa partia nie zdoła przekroczyć 5-proc. progu wyborczego.
Nazwa nowego ugrupowania nawiązuje do wygłaszanych nieraz opinii kanclerz Angeli Merkel o tym, że „nie ma alternatywy" dla kursu pomocy i ratowania zagrożonych bankructwem państw strefy euro. – Taka alternatywa istnieje i jest nią rozwiązanie strefy. Konieczne będą negocjacje, jak ukształtować nową rzeczywistość, a następnie referendum – przekonuje Konrad Adam, jeden z liderów nowego ugrupowania, były publicysta „Frankfurter Allgemeine Zeitung". Wśród inicjatorów nowego ugrupowania nie brak ekonomistów i znanych postaci życia gospodarczego, jak Hans Olaf Henkel, były szef Związku Niemieckiego Przemysłu, potężnego lobby przemysłowego. Niemiecki establishment polityczny traktuje wypowiedzi przywódców nowego ugrupowania jako wyraz nieobliczalnego populizmu. Nie brak głosów wskazujących, że nowa partia ma charakter mocno prawicowy i w niektórych kwestiach zbliżony do skrajnie prawicowej NPD, która także domaga się likwidacji euro.
Wielu sympatyków AfD rekrutuje się z szeregów CDU oraz liberalnej FDP. – Nowa partia jest wyrazem instytucjonalizacji lęku przed przyszłością – twierdzi Volker Kauder, szef frakcji CDU w Bundestagu. Lęku przed koniecznością sfinansowania bankructwa Grecji czy innych państw. O wyjściu z UE nie ma w programie partyjnym mowy. Jest to jednak wariant brany w niektórych środowiskach pod uwagę.
– Nie jest obecnie problemem, czy Grecja opuści UE, ale że uczynić to mogą Niemcy – przekonywał niedawno „The Economist" prof. Michael Burda z Uniwersytetu Humboldtów w Berlinie. Profesor dostrzega nawet pierwsze oznaki takiego kroku w postaci planów Bundesbanku sprowadzenia do Niemiec ponad 100 ton złota przechowywanego w bankach zagranicznych.