Od czterech tygodni ponad pół miliona uczniów duńskich szkół powszechnych siedzi w domu lub towarzyszy rodzicom w pracy. Ich szkoły są zamknięte na klucz w obawie przed opanowaniem budynków przez nauczycieli.
Pracodawcy pedagogów, którymi są samorządy, pragną zmusić 69 tys. nauczycieli do zaakceptowania zmian dotyczących umów o pracę. Ci ostatni nie chcą nic o zmianach słyszeć. Impas trwa już kilka tygodni i nic nie wskazuje na to, aby miał się szybko zakończyć. Rodzice są zmuszeni zabierać dzieci do pracy, organizują pomoc sąsiedzką i czekają z niecierpliwością na koniec bezprecedensowego sporu w duńskiej kulturze pracy.
Niezłe zarobki
Nauczycielom w Danii nie powodzi się przy tym wcale źle. Zarabiają przeciętnie 38 tys. koron, czyli 21 tys zł. Jest to kilkaset koron mniej niż średnia krajowa. Nie mają jednak pretensji do zarobków. Chodzi im o czas pracy. Według pomysłów ich pracodawców musieliby pracować więcej, dłużej i zapewne bardziej intensywnie. A tego nie chcą. Chcą nadal pracować 21 godzin tygodniowo, zamiast planowanych 25 godzin w połączeniu z obowiązkową obecnością w szkole co najmniej do 16. A musiałoby tak się stać w sytuacji, gdyby udało się przeforsować zmiany dotyczące ich statusu. – Ucierpi na tym jakość nauczania, nie mówiąc już o warunkach naszej pracy – udowadnia związek zawodowy nauczycieli (DLF). Zmiany nie są przy tym na pierwszy rzut oka uciążliwe. Miałyby polegać na wyposażeniu dyrektorów szkół w znacznie więcej kompetencji niż mają obecnie. W tej chwili to nie oni negocjują warunki umów z nauczycielami, lecz samorządy. Tak więc nauczyciel jest bezpośrednio związany z samorządem, a dyrektor szkoły pełni jedynie rolę koordynatora pracy w swej placówce. Ma z tego tytułu ograniczony wpływ na to, co robią nauczyciele. Stoi za nimi w dodatku silny związek zawodowy.
Niewiele pracy
Biorąc pod uwagę statystyki OECD, duńscy nauczyciele się nie przepracowują. Spędzają przy tablicy 650 godzin rocznie. Mniej od ich pracują jedynie nauczyciele w Islandii, Węgrzech, Turcji, Francji, Rosji. Polscy nauczyciele są poza wszelką konkurencją z 502 godzinami rocznego pensum.
– Taki system jest nie do utrzymania, gdyż jest mało efektywny – twierdzi Line Aarsland, przewodnicząca Związku Pracodawców Municypalnych. Jest w kraju 98. Samorządy w całym kraju są tego samego zdania i postanowiły coś z tym fantem zrobić. Nikt w Danii nie ma wątpliwości, że stało się tak z delikatnej inspiracji rządu pani Helle Thorning-Schmidt, który przymierza się do zmian w systemie funkcjonowania administracji państwowej. – Z dostępnych dokumentów wynika, że rządowi chodzi przede wszystkim o zwiększenie efektywności działań urzędników – mówi Jorgen Christensen cytowany przez dziennik „Politiken". Zdaniem wielu obserwatorów rząd zmierza do obniżenia kosztów administracji samorządowej i stąd bierze się pomysł zmian w kontraktach nauczycieli.