Wielki Brat pod ścianą ws. PRISM

Google, Facebook i Microsoft chcą ujawnić, jakich informacji żądały od nich amerykańskie władze.

Publikacja: 12.06.2013 11:51

Internet

Internet

Foto: AFP

Cena, jaką płacą te koncerny w związku z aferą dotyczącą programu PRISM, który umożliwia zbieranie na masową skalę danych użytkowników Internetu, może być jednak niewielka w porównaniu z tą, jaką zapłaci Waszyngton. Kolejny – możliwe, że nawet jeszcze większy - szpiegowski skandal już pojawił się już bowiem na horyzoncie.

Dyrektor ds. prawnych Google David Drummond poinformował, że zarzuty pod adresem koncernu pojawiające się od czasu ujawnienia afery z PRISM są nieprawdziwe, ale sam fakt, iż firma nie może na nie odpowiedzieć stanowi „paliwo do spekulacji". Drummond napisał już Prokuratora Generalnego USA prośbę o zgodę na opublikowanie „liczby i zakresu wszystkich wniosków", które w Google składały amerykańskie władze. „Okaże się wówczas, że treść tych wniosków daleka jest od zarzutów pod adresem Google. Google nie ma nic do ukrycia" - napisał Drummond.

To nie jedyne takie pismo do amerykańskiego prokuratora generalnego. Microsoft w podobnym wniosku zwraca uwagę, iż publikacja informacji o tym, czego chciały od firmy władze USA, umożliwi „zrozumienie i otwarcie dyskusji na temat tych ważnych zagadnień". Z kolei radca prawny Facebooka Ted Ullyot, oświadczył, że reprezentowany przez niego portal społecznościowy chce „przedstawić pełny obraz dotyczący otrzymywanych od władz wniosków oraz sposoby, w jaki na nie odpowiada".

Informacja dotyczące o szeroko zakrojonej inwigilacji elektronicznej, która możliwa jest dzięki programowi PRISM wyszły na jaw w ubiegłym tygodniu. Ujawnił je były pracownik amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Edward Snowden. Przekazane przez niego dokumenty opublikowały dzienniki „The Guardian" i „Washington Post".

29-letni Snowden wyjaśnił, że PRISM daje „właściwie nieograniczony dostęp" do danych użytkowników Internetu wszystkich największych firm z branży IT. - Nie chcę żyć w świecie, w którym wszystko, co powiem jest nagrywane – mówił wyjaśniając motywy swojego postępowania. Przyznał też, że zdaje sobie sprawę, że „prawdopodobnie nigdy nie wróci do swojego domu" znajdującego się na Hawajach, bo będzie od tego momentu poszukiwany przez rząd USA. Za każdy dokument, który ujawnił grozi mu w Stanach Zjednoczonych od 10 do 20 lat więzienia.

Ujawniając informacje Snowden znajdował się w Hongkongu. Amerykańskie i brytyjskie media twierdzą, że od przedwczoraj, gdy wymeldował się z hotelu, nie ma z nim kontaktu. Chiński dziennik „The Oriental Daily News" ujawnił dziś rano, że Snowden jest w kontakcie z organizacjami praw człowieka i prawnikami w Hongkongu, ale nie jest jasne, gdzie przebywa.

Na razie nie wiadomo, czy rząd USA zaczął już ubieganie się o ekstradycję swego obywatela. Hongkong w 1996 r. podpisał umowę ekstradycyjną ze Stanami Zjednoczonymi, ale każdorazowo decyzję o wydaniu poszukiwanego muszą zatwierdzić władze w Pekinie. W umowie znajduje się też klauzula umożliwiająca odmowę ekstradycji, jeśli w grę wchodzą „kwestie obrony, spraw zagranicznych, interesu publicznego i polityki społecznej" Chin.

Informacje ujawnione przez Snowdena nie tylko spełniają ten warunek, ale też są rządowi w Pekinie pod pewnym względem wyjątkowo na rękę. Waszyngton oskarża bowiem od wielu miesięcy Chińczyków o masową kradzież danych, m.in. dotyczących systemów bezpieczeństwa. Pekin nie tylko stanowczo zaprzeczał tym informacjom, ale też odpowiadał, że ze strony Amerykanów są one wyjątkową hipokryzją. W mediach pojawiły się informacje, których źródłem byli pracownicy służ bezpieczeństwa, dotyczące amerykańskiego wojskowego centrum operacyjnego, tzw. TAO, które już od blisko 15 lat ma się zajmować penetrowaniem chińskich komputerów, w tym także rządowych.

Magazyn „Foreign Policy" powołując się na anonimowe źródła pisze, że w skład TAO wchodzi elita amerykańskich hakerów, którzy wykradają dane z komputerów nie tylko w Chinach ale i na całym świecie. Autor artykułu, Matthew M. Aid twierdzi, że dziennikarze interesujący się tą sprawą otrzymują „uprzejme, acz bardzo stanowcze" napomnienie od przedstawicieli wywiadu, by nie pisali na ten temat z powodu zagrożenia dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych.

Aid zwraca uwagę, ze w powszechnie dostępnej oficjalnej wersji historii amerykańskiego wywiadu wojskowego mowa jest o ściśle tajnym programie przechwytywania informacji „Stumpcursor", co może być przykrywką dla TAO. Według dziennikarza w 2007 r. to właśnie ta komórka okazał się kluczowa w zduszeniu irackiej rebelii, bo hakerzy doprowadzili do wyeliminowania około stu komórek terrorystycznych atakujących wojska amerykańskie i władze irackie. Tego samego roku TAO miało otrzymać specjalną pochwałę za zdobycie kluczowych informacji na temat programu atomowego Iranu.

Czy informacje, które ma Snowden wystarczą, by Chińczycy nie chcieli go wydać Amerykanom? Niekoniecznie. Według niektórych specjalistów Pekin przekaże go USA, bo Snowden najpewniej wszystko co wiedział, powiedział mediom i nie jest już w stanie dostarczyć Pekinowi informacji, która byłaby szczególnie użyteczna politycznie.

W sprawę niespodziewanie zaangażowała się też Rosja. Rzecznik Władimira Putina oficjalnie przyznał, iż jego kraj gotów jest rozważyć przyznanie azylu Snowdenowi. Dmitrij Peskow, choć nie rozstrzygnął, czy prośba zostałaby rozpatrzona pozytywnie, stwierdził, że wystarczy, że Amerykanin tylko poprosi. - Obiecując Snowdenowi azyl, Moskwa wstawia się za osobami prześladowanymi z powodów politycznych - stwierdził Aleksiej Puszkow, szef komisji ds. międzynarodowych w Dumie podkreślając, że pozytywna decyzja Rosji „wywołałaby histerię w USA".

Skandal, którego bohaterem jest Snowden wywołał poważne zaniepokojenie w Brukseli. Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Viviane Reding powiedziała, że będzie się domagać wyjaśnień od przedstawicieli USA na piątkowym spotkaniu w Dublinie. Wiadomo, że rozmowy na temat inwigilacji obywateli niemieckich planuje kanclerz Angela Merkel, gdy w przyszłym tygodniu prezydent Stanów Zjednoczonych przyjedzie do Berlina.

Amerykański wywiad inwigiluje Polaków?

Cena, jaką płacą te koncerny w związku z aferą dotyczącą programu PRISM, który umożliwia zbieranie na masową skalę danych użytkowników Internetu, może być jednak niewielka w porównaniu z tą, jaką zapłaci Waszyngton. Kolejny – możliwe, że nawet jeszcze większy - szpiegowski skandal już pojawił się już bowiem na horyzoncie.

Dyrektor ds. prawnych Google David Drummond poinformował, że zarzuty pod adresem koncernu pojawiające się od czasu ujawnienia afery z PRISM są nieprawdziwe, ale sam fakt, iż firma nie może na nie odpowiedzieć stanowi „paliwo do spekulacji". Drummond napisał już Prokuratora Generalnego USA prośbę o zgodę na opublikowanie „liczby i zakresu wszystkich wniosków", które w Google składały amerykańskie władze. „Okaże się wówczas, że treść tych wniosków daleka jest od zarzutów pod adresem Google. Google nie ma nic do ukrycia" - napisał Drummond.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019