Prezydencja irlandzka, działająca w imieniu rządów UE, po miesiącach negocjacji osiągnęła porozumienie z przedstawicielami Parlamentu Europejskiego w sprawie nowego budżetu UE.
Ale sprawa nie jest jeszcze przesądzona, bo eurodeputowani nie gwarantują, że zagłosują za. – Mówimy o porozumieniu głównych negocjatorów – podkreślił wczoraj Patrizio Fiorilli, rzecznik unijnego komisarza ds. budżetu. Pakiet musi zostać teraz przedstawiony obu instytucjom i zyskać poparcie większości. Ostateczny efekt będzie znany we wtorek 25 czerwca, bo wtedy zbiera się zarówno Rada UE (w gronie ministrów ds. europejskich), jak i Konferencja Przewodniczących PE (szefowie wszystkich frakcji politycznych).
Żadna strona nie ujawnia wszystkich szczegółów porozumienia. Wiadomo, że PE uzyskał akceptację dla części postulatów, ale nie wiadomo, w jakim zakresie. Będzie więc elastyczność budżetowa, czyli możliwość przesuwania niewykorzystanych środków z roku na rok. Pytanie, czy wszystkich, czy będą się one kumulowały i czy ma to dotyczyć zarówno zobowiązań, jak i płatności. To samo dotyczy zakresu klauzuli przeglądowej zaplanowanej na 2016 r. i gwarancji dla dołożenia przez rządy brakujących w budżecie pieniędzy na ten rok.
– Parlament nie jest w stanie dać swojej akceptacji dla wynegocjowanego pakietu, biorąc pod uwagę różnice między przedstawicielami poszczególnych grup politycznych – oświadczył jednak Alain Lamassoure, główny negocjator PE. Oficjalnie Europejska Partia Ludowa (największa grupa w PE) nie zajęła stanowiska. Socjaliści oskarżają Radę UE o szantaż, liberałowie odnoszą się z rezerwą do wyniku negocjacji, a Zieloni zapowiadają, że będą przeciw.