Znowu ludzie giną w Kairze. Po modlitwie

Zwolennicy obalonego prezydenta przenieśli protesty do centrum stolicy. Zginęło co najmniej siedem osób, a ponad 260 zostało rannych.

Publikacja: 17.07.2013 01:52

Zwolennicy Mursiego w centrum Kairu

Zwolennicy Mursiego w centrum Kairu

Foto: AP

Były to pierwsze tak krwawe starcia od ośmiu dni. Doszło do nich przede wszystkim w centrum Kairu. W poprzedni poniedziałek zginęło ponad 50 osób na północno-wschodnich przedmieściach, pod koszarami Gwardii Republikańskiej i w pobliżu meczetu Rabaa al-Adawija, gdzie koczują tysiące zwolenników odsuniętego na początku lipca przez armię prezydenta Mohameda Mursiego.

W przeciwieństwie do tamtej tragedii tym razem nowe władze nie mówią, że wina leży po stronie uzbrojonych w broń palną i koktajle Mołotowa „grup terrorystów". Setki zwolenników Mursiego, głównie członkowie Bractwa Muzułmańskiego, zablokowały w poniedziałek wieczorem bardzo istotny dla komunikacji Most 6 Października (za nim jest rozwidlenie na główne trasy w prawobrzeżnej części stolicy – jedna przebiega przez plac Tahrir, najważniejsze miejsce rewolucji 2011 r., teraz opanowane przez przeciwników Mursiego; druga przez plac Ramzesa, w którego okolicy zebrały się tysiące zwolenników obalonego prezydenta).

Policja użyła gazów łzawiących wobec rzucających kamieniami protestujących, by odblokować most – twierdzą władze, nie wspominając ani o terrorystach, ani o broni palnej.

Bractwo twierdzi, że po raz kolejny władze dopuściły się ataku na pokojową demonstrację, z użyciem broni palnej włącznie. – Sama widziałam, jak ludzie modlili się przy placu Ramzesa. W tej okolicy to policja odcięła drogę i przez nikogo nieniepokojna zaatakowała gazem łzawiącym. Niektórzy ludzie zaczęli się bronić, rzucając kamienie. Gdy w czasie rewolucji 2011 r. prorządowi bojówkarze na wielbłądach zaatakowali protestujących, to nikogo nie dziwiło, że próbowali się nie dać zabić – opowiadała „Rz" Dina Zakaria, działaczka Partii Wolności i Sprawiedliwości, politycznego ramienia Bractwa.

Do krwawych wydarzeń doszło kilka godzin po pojawieniu się w Kairze wysłannika Waszyngtonu. William Burns ostrzegł generałów, którzy obalili Mursiego, że mogą oni zaprzepaścić drugą szansę na demokratyzację kraju (pierwsza była po obaleniu ponad dwa lata temu dyktatora Hosniego Mubaraka). – Jak można prowadzić dialog, jeżeli część liderów jednej z najważniejszych partii jest w areszcie lub nie ma szans na działanie – powiedział dziennikarzom, mając na myśli Bractwo Muzułmańskie.

Burns spotkał się z najważniejszym człowiekiem w kraju, dowódcą armii i ministrem obrony w jednej osobie gen. Abdelem Fatahem as-Sisim i tymczasowym prezydentem Adlim Mansurem.

Przedstawiciele Bractwa (ci, którzy nie siedzą w areszcie) nie chcieli z nim rozmawiać. – Ameryka poparła wojskowy zamach stanu. Spotkanie z jej wysłannikiem byłoby pogodzeniem się z tym stanem rzeczy, a my chcemy powrotu demokratycznie wybranego prezydenta. Niestety, Amerykanie z każdym dniem tracą przywiązanie do wartości demokratycznych – powiedziała nam Dina Zakaria.

Między Bractwem a nowymi władzami toczy się propagandowy bój o to, kto jest na usługach USA. Zwolennicy armii i tymczasowego rządu Mursiego nazywają starym przyjacielem Ameryki. Wczoraj oddział Bractwa w Aleksandrii uznał Amerykanów za „prawdziwych przywódców puczu" i zażądał wydalenia z Egiptu ambasador Ann Paterson.

Były to pierwsze tak krwawe starcia od ośmiu dni. Doszło do nich przede wszystkim w centrum Kairu. W poprzedni poniedziałek zginęło ponad 50 osób na północno-wschodnich przedmieściach, pod koszarami Gwardii Republikańskiej i w pobliżu meczetu Rabaa al-Adawija, gdzie koczują tysiące zwolenników odsuniętego na początku lipca przez armię prezydenta Mohameda Mursiego.

W przeciwieństwie do tamtej tragedii tym razem nowe władze nie mówią, że wina leży po stronie uzbrojonych w broń palną i koktajle Mołotowa „grup terrorystów". Setki zwolenników Mursiego, głównie członkowie Bractwa Muzułmańskiego, zablokowały w poniedziałek wieczorem bardzo istotny dla komunikacji Most 6 Października (za nim jest rozwidlenie na główne trasy w prawobrzeżnej części stolicy – jedna przebiega przez plac Tahrir, najważniejsze miejsce rewolucji 2011 r., teraz opanowane przez przeciwników Mursiego; druga przez plac Ramzesa, w którego okolicy zebrały się tysiące zwolenników obalonego prezydenta).

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017