Były to pierwsze tak krwawe starcia od ośmiu dni. Doszło do nich przede wszystkim w centrum Kairu. W poprzedni poniedziałek zginęło ponad 50 osób na północno-wschodnich przedmieściach, pod koszarami Gwardii Republikańskiej i w pobliżu meczetu Rabaa al-Adawija, gdzie koczują tysiące zwolenników odsuniętego na początku lipca przez armię prezydenta Mohameda Mursiego.
W przeciwieństwie do tamtej tragedii tym razem nowe władze nie mówią, że wina leży po stronie uzbrojonych w broń palną i koktajle Mołotowa „grup terrorystów". Setki zwolenników Mursiego, głównie członkowie Bractwa Muzułmańskiego, zablokowały w poniedziałek wieczorem bardzo istotny dla komunikacji Most 6 Października (za nim jest rozwidlenie na główne trasy w prawobrzeżnej części stolicy – jedna przebiega przez plac Tahrir, najważniejsze miejsce rewolucji 2011 r., teraz opanowane przez przeciwników Mursiego; druga przez plac Ramzesa, w którego okolicy zebrały się tysiące zwolenników obalonego prezydenta).
Policja użyła gazów łzawiących wobec rzucających kamieniami protestujących, by odblokować most – twierdzą władze, nie wspominając ani o terrorystach, ani o broni palnej.
Bractwo twierdzi, że po raz kolejny władze dopuściły się ataku na pokojową demonstrację, z użyciem broni palnej włącznie. – Sama widziałam, jak ludzie modlili się przy placu Ramzesa. W tej okolicy to policja odcięła drogę i przez nikogo nieniepokojna zaatakowała gazem łzawiącym. Niektórzy ludzie zaczęli się bronić, rzucając kamienie. Gdy w czasie rewolucji 2011 r. prorządowi bojówkarze na wielbłądach zaatakowali protestujących, to nikogo nie dziwiło, że próbowali się nie dać zabić – opowiadała „Rz" Dina Zakaria, działaczka Partii Wolności i Sprawiedliwości, politycznego ramienia Bractwa.
Do krwawych wydarzeń doszło kilka godzin po pojawieniu się w Kairze wysłannika Waszyngtonu. William Burns ostrzegł generałów, którzy obalili Mursiego, że mogą oni zaprzepaścić drugą szansę na demokratyzację kraju (pierwsza była po obaleniu ponad dwa lata temu dyktatora Hosniego Mubaraka). – Jak można prowadzić dialog, jeżeli część liderów jednej z najważniejszych partii jest w areszcie lub nie ma szans na działanie – powiedział dziennikarzom, mając na myśli Bractwo Muzułmańskie.