W sennej wiosce Jegdalek w górach Hindukuszu, na południowy wschód od Kabulu, bez elektryczności i bieżącej wody, gdzie odległości mierzone są w dniach, a nie godzinach, od sześciu wieków górnicy wydobywają rubiny, cenione za niezwykle intensywny kolor i połysk.
Wydobyte przez nich kamienie częściowo są sprzedawane na miejscu, ale najpiękniejsze okazy są przemycane do Peszawaru w Pakistanie, gdzie się je tnie i szlifuje. Stamtąd z kolei wędrują w świat, by zdobić koronowane głowy i innych bogaczy.
W kraju niemal całkowicie uzależnionym od pomocy zagranicznej bezcenne rubiny są dla rządu prawdziwą gratką, ale znakomita większość z nich jest przemycana do Peszawaru.
O kontrolę nad kopalniami rubinów rywalizują z rządem różne siły, którym marzy się bogactwo, ale jak na razie żadna z nich nie wygrywa z przemytnikami.
W 2005 roku władze Afganistanu wprowadziły zakaz wydobywanie rubinów bez zezwolenia, ale górnicy z Jegdalek podejmują ryzyko. Zaś przemytnicy wciąż mają lukratywne zajęcie, bo władze Pakistanu nie mają żadnego interesu w powstrzymaniu nielegalnego handlu, który zapewnia pracę wielu mieszkańcom przygranicznego Peszawaru.