Do wczoraj wydawało się, że mediacje, podczas których uda się posadzić przy jednym stole wysłanników syryjskiego prezydenta i opozycji, są blisko. Nadzieje pojawiły się, gdy szef rosyjskiej dyplomacji skończył w sobotę w Waszyngtonie trwający pięć godzin maraton rozmów.
Siergiej Ławrow zapowiedział wówczas, że konferencja pokojowa roboczo nazywana Genewa 2 ruszy „jak najszybciej”, a rząd w Damaszku nie będzie już stawiał żadnych wstępnych warunków. „[Sekretarz stanu USA – red.] John Kerry zapewnił mnie, że syryjska opozycja także nie będzie ich stawiać – mówił.
Wczoraj zastępca Ławrowa, wiceminister Giennadij Gatilow, w wywiadzie dla agencji Interfax wyjaśnił, że „jak najszybciej” oznacza dla Rosjan najwcześniej w październiku ze względu na – jak mówił – „napięty harmonogram dyplomatyczny”.
Waszyngton i Moskwa od maja deklarują chęć zorganizowania konferencji pokojowej, która zakończy trwającą już trzeci rok wojnę. Początkowo problemem były warunki wstępne stawiane przez strony (m.in. wykluczenie z przyszłych władz prezydenta Baszara Asada). Później opozycja nie mogła zdecydować, kto ma ją reprezentować. Ostatnie sukcesy syryjskiej armii stawiają pod znakiem zapytania, czy Asad w ogóle będzie chciał rozmów.
Kolejnym problemem jest to, że syryjska wojna domowa, która kosztowała dotąd życie ponad 100 tys. ludzi, już od dawna nie ma nic wspólnego ze zrywem wolnościowym przeciw dyktaturze. Teraz to pole konfrontacji między szyitami i sunnitami, państwami arabskimi i Iranem, Rosją a Zachodem.