Masakra w Kairze

Po brutalnej pacyfikacji protestów w Kairze. Bractwo Muzułmańskie zapowiada obalenie „wojskowej dyktatury". Konflikt, który od miesięcy trawił Egipt, teraz pcha go ku wojnie domowej. Zginęło ponad 600 osób, ponad 3,7 tys. jest rannych.

Aktualizacja: 16.08.2013 01:19 Publikacja: 16.08.2013 01:08

Masakra w Kairze

Foto: ROL

Zapłonęły policyjne komisariaty oraz koptyjskie kościoły i szkoły. Islamiści zaatakowali budynki rządowe w Gizie. Po brutalnej pacyfikacji dwóch ognisk oporu w Kairze Bractwo Muzułmańskie, odsunięte od władzy półtora miesiąca temu, wzywa „do powstania przeciw wojskowej dyktaturze".

Konflikt, który od miesięcy trawił Egipt, teraz pcha go ku wojnie domowej. Zginęło 638  osób, ponad 3,7 tys. jest rannych. Możliwe, że ostatecznego bilansu w ogóle nie będzie, bo szpitale odmawiają wydawania rodzinom zabitych aktów zgonu z podaną prawdziwą przyczyną śmierci.

Rząd wprowadził stan wyjątkowy i godzinę policyjną w prowincjach, gdzie dochodzi do najpoważniejszych niepokojów.

Buldożery i snajperzy

W środę, gdy egipskie media państwowe informowały, że dwa obozowiska Bractwa Muzułmańskiego przed meczetem Rabaa al-Adawija i przy uniwersytecie w Kairze zostały zlikwidowane „w bardzo cywilizowany sposób", informacja wydawała się prawdopodobna. Odkąd ponad dwa lata temu obalono dyktaturę Hosniego Mubaraka, służby bezpieczeństwa wiele razy usuwały protestujących z miejsc publicznych. Tyle że podczas takich operacji nie było mowy o ofiarach, a ranni mieli najwyżej siniaki. Tym razem jednak przeciwko cywilom użyto pojazdów opancerzonych, buldożerów, gazu łzawiącego i ostrej amunicji.

Walki trwały prawie 12 godzin. Z relacji mediów wynika, że część ofiar zginęła od strzałów w głowę lub klatkę piersiową. Świadkowie na miejscu twierdzą, że wiele osób umarło, bo snajperzy uniemożliwiali przetransportowanie rannych do szpitali. Wśród zabitych jest co najmniej trzech dziennikarzy oraz 17-letnia córka jednego z przywódców Bractwa. Zresztą dziennikarze byli wyłapywani podczas pacyfikacji i trafiali do aresztów, podobnie jak prominentni działacze Bractwa.

W telewizyjnym przemówieniu tymczasowy premier Hazim el-Biblawi przekonywał, że władze nie miały wyboru. – Uznaliśmy, że sprawy osiągnęły stan, którego szanujące siebie państwo nie może zaakceptować – mówił. Wtórował mu Mohamed Ibrahimi, szef MSW, przekonując, że  służby działały „w najwyższym stopniu z powściągliwością".  – Nie pozwolimy na jakiekolwiek inne biwaki protestacyjne na jakimkolwiek placu w jakimkolwiek miejscu w państwie – zapowiedział Ibrahimi.

W reakcji na te wydarzenia do dymisji podał się tymczasowy wiceprezydent Mohamed ElBaradei, laureat Pokojowej Nagrody Nobla. „Beneficjantami tego, co się dziś wydarzyło, są wyznawcy przemocy i terroryzmu, grupy najbardziej ekstremistyczne" – napisał ElBradei w liście otwartym, ostrzegając prezydenta, że jeszcze wspomni jego słowa.

Państwo równoległe

Bractwo Muzułmańskie już kilka godzin po kairskiej masakrze w kilkunastu miastach zorganizowało protesty. Zapowiada, że w nich nie ustanie, jak długo u władzy będą generałowie, którzy półtora miesiąca temu obalili prezydenta Mohameda Mursiego. Organizacja oficjalnie odcina się od przemocy, ale jej zwolennicy atakowali wczoraj komisariaty, rzucając w nie kamieniami i koktajlami Mołotowa. Wedle MSW zginęło 42 funkcjonariuszy. Do starć dochodziło m.in. w Aleksandrii i Suezie. Celem ataków są także chrześcijanie. Oficjalnie potwierdzono, że spalono siedem kościołów, ale wedle Koptów i organizacji humanitarnych liczba ta będzie dużo wyższa.

Zwolennicy Mursiego od tygodni  protestowali w Kairze. Dwa pokojowe „siedzące protesty" szybko zmieniły się jednak w  obozowiska z własną strażą i fortyfikacjami. Przedstawiciele Bractwa wiele razy podkreślali, że skoro armia po obaleniu ich demokratycznie wybranego prezydenta nie widzi dla nich miejsca w kraju, stworzą własne państwo. Powiększające się z dnia na dzień miasteczko przed meczetem  Rabaa al-Adawija miało być jego metaforą, państwem równoległym wobec państwa generałów.

Dla islamistów zapowiadana likwidacja obozowisk była – zdaniem egipskiego pisarza Wael Nawara – zapowiedzią „ostatecznej bitwy, w której do wyboru jest zwyciężyć lub zginąć, jak męczennik". Bo – jak podkreśla Nawar – konflikt w Egipcie nie toczy się o to, kto wygrał wybory, ani nawet nie o to, kto ma rządzić. Toczy się o to, czy przetrwa Egipt czy państwo islamistów, którego pragnie Bractwo Muzułmańskie.

Turyści nie mają powodów do obaw

W Egipcie przebywa obecnie około 10 tys. turystów z naszego kraju – wynika z szacunków Polskiej Organizacji Turystycznej. W tym sezonie było ich w egipskich ośrodkach wypoczynkowych o około 10 proc. więcej niż rok temu.

MSZ za bezpieczne uważa jedynie wyjazdy zorganizowane z Polski do kurortów nad Morzem Czerwonym. Osobom przebywającym już w kurortach na urlopach kategorycznie odradzane są wszelkiego rodzaju wyjazdy indywidualne czy grupowe poza te ośrodki na terenie Egiptu. Biura turystyczne odwołują wycieczki do kairskich muzeów, część z nich rezygnuje też z przewożenia turystów samochodami i autokarami nocą. Polacy przebywający w Kairze oraz innych wielkich miastach powinni ograniczyć się do przebywania w bezpośrednim sąsiedztwie swoich miejsc zamieszkania. Resort nie dostał jednak żadnych zgłoszeń od polskich turystów, by znaleźli się oni w sytuacjach zagrażających ich bezpieczeństwu. MSZ cały czas monitoruje sytuację.

Wprowadzony w Egipcie stan wyjątkowy utrudnił już części polskich turystów powrót do kraju. 19-osobowa grupa Polaków spędzających wakacje z biurem Alfa Star miała wrócić w środę do Polski, nie udało się to jednak, gdyż drogi z Szarm el-Szejk do lotniska w Tabie były zablokowane. Artur Altman, rzecznik biura Alfa Star, zapewnił jednak, że pierwsze trzy osoby z tej grupy wrócą do Polski w piątek, sześć w niedzielę, a reszta we wtorek. Turyści oczekujący na powrót pozostali w pięciogwiazdkowych hotelach. Koszt ich pobytu w Egipcie do momentu wylotu pokryje biuro podróży.

—hk, pap

Zapłonęły policyjne komisariaty oraz koptyjskie kościoły i szkoły. Islamiści zaatakowali budynki rządowe w Gizie. Po brutalnej pacyfikacji dwóch ognisk oporu w Kairze Bractwo Muzułmańskie, odsunięte od władzy półtora miesiąca temu, wzywa „do powstania przeciw wojskowej dyktaturze".

Konflikt, który od miesięcy trawił Egipt, teraz pcha go ku wojnie domowej. Zginęło 638  osób, ponad 3,7 tys. jest rannych. Możliwe, że ostatecznego bilansu w ogóle nie będzie, bo szpitale odmawiają wydawania rodzinom zabitych aktów zgonu z podaną prawdziwą przyczyną śmierci.

Pozostało 90% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019