Korespondencja z Brukseli
– Wszystkie opcje są otwarte. Nie możemy na razie podjąć żadnej decyzji, ale to jest sygnał pozytywny. Gra toczy się dalej – mówił Linas Linkievičius, litewski minister spraw zagranicznych. Na wczorajszym spotkaniu unijni szefowie dyplomacji mieli – w teorii – dać zielone światło szefom państw i rządów do podpisania umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina na wileńskim szczycie Partnerstwa Wschodniego 28–29 listopada.
Nie mogli jednak tego zrobić, ponieważ Ukraina nie spełniła ciągle trzech postawionych mu warunków. W Kijowie rozpoczyna się dziś nadzwyczajna sesja parlamentu, która może przyjąć trzy niezbędne ustawy: o prokuraturze, o ordynacji wyborczej oraz o warunkowym zwolnieniu w celu leczenia za granicą byłej premier Julii Tymoszenko.
Rządząca Partia Regionów gotowa jest przyjąć dwie pierwsze ustawy, ale ciągle wstrzymuje się z zezwoleniem na wyjazd znienawidzonej przeciwniczki politycznej na leczenie do Niemiec. Z kolei opozycja chce głosować tylko cały pakiet, obawiając się, że zgoda na dwie ustawy pozbawi Partię Regionów chęci przegłosowania trzeciej ustawy.
– Ostrzegałem Ukraińców, żeby nie zostawiali spraw na ostatnią chwilę – mówił Radosław Sikorski. Kijów nic z tych ostrzeżeń sobie jednak nie robi i UE już wie, że musi czekać do ostatniej chwili. Wczoraj do Kijowa pojechali wysłannicy Parlamentu Europejskiego Aleksander Kwaśniewski i Pat Cox, udaje się tam również przedstawiciel Komisji Europejskiej.