– Przeprowadziliśmy wielką akcję wyjaśniającą i liczymy się z tym, że większość opowiedziała się za wielką koalicją – tłumaczy Andrea Nahles z SPD. Ilu z członków ugrupowania o 150-letniej tradycji udało się przekonać do wejścia po raz drugi do tej samej rzeki. Bo poprzednia koalicja w latach 2005–2009 zakończyła się dla SPD totalną klęską. Wszystkie osiągnięcia rządu poszły na konto Angeli Merkel, a znaczną część niepowodzeń kojarzono z SPD. Zdobyła więc zaledwie 23 proc. głosów. W ostatnich wyborach 25,7 proc. – Nie popełniajmy tym razem samobójstwa – nawoływał na łamach „Spiegla" znany pisarz Bernhard Schlinck. Takie opinie słychać było na spotkaniach organizacji partyjnych.
– Wychodzę z założenia, że większość w SPD opowie się za wielką koalicją. Nie mają wyjścia, gdyż przeciwny werdykt oznacza katastrofę dla SPD – tłumaczy „Rz" Klaus Schroeder, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Katastrofa miałaby polegać na odwołaniu całego kierownictwa partii odpowiedzialnego za decyzję o utworzeniu wielkiej koalicji i wynegocjowanie po dwóch miesiącach porozumienia z ugrupowaniem Angeli Merkel, które jest programem nowego rządu. Nie wiadomo więc, kto w takiej sytuacji miałby pokierować partią. Zdają sobie z tego sprawę członkowie SPD i zgrzytając zębami, poprą swe szefostwo.
Nikt nie tai, jak wielkie jest dla SPD ryzyko współpracy z CDU/CSU. – Dlatego właśnie, jeżeli powstanie wielka koalicja, nie dotrwa do końca – tłumaczy Klaus Schroeder. W jego przekonaniu jedynym korzystnym dla SPD scenariuszem jest zakończenie współpracy rządowej za dwa, trzy lata pod jakimś ważnym pretekstem, jak sprawy podatkowe czy polityki rodzinnej i społecznej. Materiału do różnej interpretacji w porozumieniu koalicyjnym nie brakuje, więc rozwiązanie takie jest możliwe.
Wtedy stanęłaby otworem droga do koalicji złożonej z SPD, Zielonych i ugrupowania Lewica, partii o rodowodzie postkomunistycznym. Koalicja z Lewicą jest jeszcze dzisiaj odrzucana przez SPD, ale na ostatnim zjeździe przyjęto uchwałę o współpracy w przyszłości z każdym ugrupowaniem obecnym na scenie politycznej. W całych Niemczech przyjęto to jako jasną zapowiedź możliwej koalicji z Lewicą. Zieloni, SPD i Lewica mają większość w Bundestagu i teoretycznie już dzisiaj mogłyby utworzyć koalicję rządową. Postkomuniści uchodzą jednak nadal za trędowatych politycznie. Czynią wiele, aby zmienić swój wizerunek, zwłaszcza ci mniej radykalni lewicowo, pochodzący paradoksalnie z byłej NRD.
Wiele wskazuje więc na to, że członkowie SPD poprą koalicję z CDU/CSU i 17 grudnia kanclerz Angela Merkel otrzyma większość głosów w Bundestagu i utworzy rząd. Sześć tek ministerialnych otrzyma SPD, pięć – CDU, a trzy bawarska CSU. Wicekanclerzem zostałby więc szef SPD Sigmar Gabriel, kierując także superministerstwem gospodarki i energii, a ministrem spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier (SPD). Wiadomo już także, że ministrem finansów będzie nadal Wolfgang Schäuble. W dobie konieczności przebudowy europejskiego rynku finansowego cieszy się nieograniczonym wręcz zaufaniem pani kanclerz.
Jeżeli jednak nie będzie zgody dołów partyjnych u socjaldemokratów, wtedy może dojść do kolejnych wyborów. Nie brak opinii, że w ich wyniku powstać mogłaby lewicowa koalicja rządowa.