Czeski tygrys pręży się do skoku

Miliarder Andrej Babiš będzie wicepremierem, ale media już widzą w nim głównego rozdającego karty na praskiej scenie politycznej.

Publikacja: 26.01.2014 12:00

Andrej Babiš – bogaty, skuteczny i ambitny

Andrej Babiš – bogaty, skuteczny i ambitny

Foto: PAP/EPA

Brylując podczas konferencji po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych 26 października, Andrej Babiš pławił się w triumfie. 58-letni polityk-biznesmen pozował do kamer z młodym tygrysem na rękach i nie było wątpliwości co do symboliki tej sceny. Oto człowiek, który osiągnął wszystko w biznesie, zmienia się w drapieżnika wielkiej polityki.

Wybory wygrała partia socjaldemokratyczna, ale jej przywódca Bohuslav Sobotka nie jest typem porywającego tłumy trybuna. Nieprzekonujące zwycięstwo nawet jego partyjni koledzy uznali niemal za klęskę i wywołali krótkotrwały bunt. Sobotka wyszedł z niego obronną ręką i w końcu zostanie premierem, ale media za prawdziwą szarą eminencję nowego rządu i tak uznały Babiša, który ma zostać ministrem finansów i wiceministrem. Czeski „Forbes" widzi w nim najbardziej dziś wpływowego człowieka w kraju.

Bez jego partii nazwanej przewrotnie ANO („tak" – co akurat jest skrótem od Akcja Niezadowolonych Obywateli), która po zaledwie dwóch latach istnienia zdobyła zaskakujące 18,7 proc. głosów, żadna układanka koalicyjna nie mogłaby się udać. A kolejnych wyborów konkurenci nie chcieli ryzykować, bo jeśli wierzyć sondażom, to dziś właśnie Babiš zostałby ich bezdyskusyjnym zwycięzcą.

Na zajęcie rządowego fotela szef ANO musiał czekać bardzo długo – rząd zacznie urzędowanie zapewne dopiero na początku lutego. Tak długo nie trwało to nigdy w ciągu ostatniego ćwierćwiecza, ale tym razem powodu dostarczył po części sam Babiš. Prezydent Zeman oświadczył, że nie zaakceptuje żadnego członka rządu bez czystego świadczenia lustracyjnego. A z tym Babiš ma akurat kłopot. Co więcej – jego sprawę rozstrzyga słowacki odpowiednik IPN, Babiš jest bowiem z pochodzenia Słowakiem i właśnie w Bratysławie zaczynał karierę w czasach, gdy Czesi i Słowacy byli jeszcze obywatelami jednego państwa.

Sekrety przeszłości

Wtajemniczeni w szczegóły słowaccy politolodzy na pytania o przeszłość szefa ANO uśmiechają się tylko znacząco. – Wie pan, u nas w tamtym czasie żaden wielki majątek nie rodził się bez podejrzanych koneksji – mówi proszący o anonimowość dyplomata. – Wątpliwe, by on mógł dostać czystą kartę – dodaje. Nazwisko Babiša znalazło się na liście tajnych współpracowników czechosłowackiej bezpieki, choć on sam twierdzi, że na nikogo nie donosił.

Przede wszystkim interesował go biznes i powiększanie majątku. Jednak tutaj też nie wszystko jest jasne. Nie wiadomo, co robił w latach 80. w Maroku jako przedstawiciel firmy handlu zagranicznego Petrimex. Nie wiadomo, w jaki sposób przejął później państwową firmę agrochemiczną Agrofert, która stała się zaczątkiem przyszłego koncernu (podobno ułatwiła mu to założona w Szwajcarii fikcyjna spółka). Wreszcie nie wiadomo, w jaki sposób zdobywał państwowe kredyty i gwarancje na wykupywanie kolejnych firm.

Od końca lat 90. imperium biznesowe Babiša rosło jak na drożdżach. Dziś konglomerat obejmuje około 230 spółek, których łączna wartość przekracza 14 mld zł. Działają głównie w dziedzinie rolnictwa, przetwórstwa rolno-spożywczego i związanej z rolnictwem chemii (środki ochrony roślin i nawozy). To czwarta największa firma w Czechach (działa także w Niemczech i na Słowacji), której obroty w 2012 r. przekroczyły 117 mld koron (17,7 mld zł).

Kontrola nad tak wielkim holdingiem budziła obawy, że może spowodować konflikt interesów świeżo upieczonego wicepremiera (w końcu kontrolując resort finansów, uzyska wgląd w sytuację konkurencji). Dla uniknięcia zarzutów Babiš zrzekł się więc w tym tygodniu wszystkich stanowisk kierowniczych w swoich firmach. Pozostanie tylko w radzie nadzorczej Fundacji Agrofert, która zajmuje się działalnością charytatywną.

Smak polityki

Bogactwo (majątek prywatny potentata szacowany jest na 2 mld dolarów), wpływy i zainteresowanie sprawami publicznymi powodują, że Babiš porównywany jest często z innymi miliarderami, którzy zaczęli się realizować w polityce, zwłaszcza z Rossem Perotem albo z Silvio Berlusconim. To ostatnie porównanie najwyraźniej irytuje Babiša, który podkreśla, że od włoskiego krezusa odróżnia go to, że uczciwie płaci podatki i jest przykładnym mężem i ojcem (ma u boku o 20 lat młodszą drugą żonę).

Porównania z Berlusconim pojawiły się zwłaszcza w ubiegłym roku, gdy potentat przemysłowy postanowił zostać także magnatem medialnym. W odróżnieniu od Włocha Babiša zainteresowała jednak nie telewizja, lecz wydawnictwa prasowe. Najpierw chciał kupić czeską odnogę wydawnictwa Ringier-Axel Springer, ale ostatecznie przejął koncern Mafra wydający dwie najważniejsze opiniotwórcze gazety w kraju – „Lidove Noviny" i „Hospodarske Noviny".

Zarzekał się, że nie będzie wpływał na prace redakcji, ale mało kto dał temu wiarę. Zwłaszcza po tym, jak odszedł redaktor naczelny „Lidovych Novin" Dalibor Balšínek, i po informacjach, że strofuje redaktorów np. za brak informacji o jego konferencji prasowej. W końcu przejęcie prasy w gorącym okresie przedwyborczym musiało wiązać się z ambicjami politycznymi szefa ANO.

Tym bardziej że ruch społeczny założony zaledwie w 2011 r. i przekształcony w partię polityczną rok później zrobił nieprawdopodobną karierę. Dość powiedzieć, że w sondażach ANO zaczęło przekraczać próg wyborczy zaledwie na dwa miesiące przed wyborami, a po podliczeniu głosów okazało się, że ma aż 47 miejsc w 200-osobowej Izbie Poselskiej.

Tak naprawdę na sukces Babiša i jego ruchu zapracowały pozostałe – prowadzące nieudolną politykę i skorumpowane – partie polityczne. Duża część zniesmaczonych niekończącymi się aferami Czechów odwróciła się od tradycyjnej polityki i postawiła na ruch ANO obiecujący odnowę i uzdrowienie życia publicznego. Nawet jeśli jego hasła brzmią podejrzanie populistycznie.

Polski problem

Czy wejście Babiša do czeskiego rządu może oznaczać zgrzyt w relacjach z Polską? Jako szef koncernu miewał kłopoty z Polakami, zwłaszcza z polskimi eksporterami żywności, którzy od kilku lat nieźle radzą sobie na czeskim rynku. Na tyle dobrze, że konkurencja północnego sąsiada zaczęła irytować lokalnych producentów branży spożywczej – także Agrofert.

Inspiracją Babiša (i kilku innych dużych czeskich producentów żywności) tłumaczona jest antypolska kampania w mediach. Przez kilka miesięcy czeskie media – także te należące do miliardera – z uporem przekonywały, że polska żywność jest kiepskiej jakości albo że zawiera szkodliwe dodatki (niestety afery takie jak wykrycie soli drogowej w polskich przetworach mięsnych nie pomogły naszym eksporterom).

O tym, że w antypolską kampanię można wciągnąć polityków, świadczą niechętne Polsce wypowiedzi byłego ministra rolnictwa Petera Bendla. Nastawienie nowego rzadu też nie będzie chyba entuzjastyczne. W najgorszym scenariuszu konflikt o produkty rolne może nawet trafić na forum UE (Babišowi może w tym pomóc współpracujący z nim były czeski eurokomisarz Pavel Telička).

Do Polski Babiša pozytywnie nie nastraja też wspomnienie konfliktu z Orlenem. Dekadę temu Orlen i Agrofert wspólnie wygrały przetarg na zakup większościowego pakietu w czeskiej firmie chemicznej Unipetrol. Tymczasem po odejściu ze stanowiska prezesa Orlenu Igora Halupca nowy zarząd przestał respektować umowy z partnerem i między Orlenem a Babišem zaczęło iskrzyć.

Z drugiej strony firmy Babiša inwestują w Polsce (w ubiegłym roku plany inwestycyjne mówiły o 5 mld koron), więc trudno przypuszczać, by ich szef chciał prowadzić zimną wojnę handlową. Jako minister będzie też musiał brać pod uwagę perspektywę szerszą niż interesy jednego koncernu czy nawet branży.

W końcu Republika Czeska jest jednym z najważniejszych partnerów gospodarczych Polski. W przeliczeniu na jednego mieszkańca kraju Czechy są dziś wręcz największym odbiorcą polskich towarów (847 euro na osobę).

Brylując podczas konferencji po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych 26 października, Andrej Babiš pławił się w triumfie. 58-letni polityk-biznesmen pozował do kamer z młodym tygrysem na rękach i nie było wątpliwości co do symboliki tej sceny. Oto człowiek, który osiągnął wszystko w biznesie, zmienia się w drapieżnika wielkiej polityki.

Wybory wygrała partia socjaldemokratyczna, ale jej przywódca Bohuslav Sobotka nie jest typem porywającego tłumy trybuna. Nieprzekonujące zwycięstwo nawet jego partyjni koledzy uznali niemal za klęskę i wywołali krótkotrwały bunt. Sobotka wyszedł z niego obronną ręką i w końcu zostanie premierem, ale media za prawdziwą szarą eminencję nowego rządu i tak uznały Babiša, który ma zostać ministrem finansów i wiceministrem. Czeski „Forbes" widzi w nim najbardziej dziś wpływowego człowieka w kraju.

Pozostało 89% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1026
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022