Fundamentaliści do armii

W Izraelu rozpoczęła się wojna religijna. Wygląda na to, że tym razem ultraortodoksi nie wygrają.

Publikacja: 15.02.2014 13:00

Niedawne orzeczenie izraelskiego Sądu Najwyższego można uznać za przełomowe w historii państwa żydowskiego. Zezwala bowiem na wstrzymanie finansowania studiów religijnych mężczyzn w wieku 18–21 lat, jeżeli uchylają się od służby wojskowej. Na takie właśnie orzeczenie czekał od dawna minister finansów Jair Lapid i wstrzymał natychmiast wypłatę odpowiednich środków dla uczniów jesziw, czyli wyższych szkół religijnych. Wszystko to zbiegło się z aresztowaniem jednego z Żydów ze środowisk ultraortodoksyjnych za odmowę stawienia się w armii.

W całym środowisku zawrzało. Tysiące Żydów w chałatach, obszernych kapeluszach i futrzanych czapkach wyszło na ulice, protestując przeciwko państwu. Wielu z nich i tak nie uznaje samego jego istnienia, nie mówiąc już o takich instytucjach jak armia, żyjąc w oczekiwaniu na Mesjasza, który odrodzi biblijne państwo żydowskie.

Kto ma bronić granic

Jair Lapid jest szefem partii Jesz Atid (Jest Przyszłość), która wypowiedziała wojnę charedim (lękający się Boga), czyli społeczności ultraortodoksów, a dokładniej mówiąc przywilejom, jakie wywalczyli przez 66 lat istnienia państwa żydowskiego. – Izrael powstał jako państwo świeckie, lecz ultraortodoksom udało się zdobyć wpływy polityczne daleko większe, niż wynikałoby to z ich liczebności czy znaczenia religii w  społeczności żydowskiej – przekonuje „Rz" Uri Huppert, adwokat i autor książek na temat roli religijnych fundamentalistów w Izraelu.

Jednym z najważniejszych przywilejów, jakie wywalczyli charedim, jest prawo do odmowy odbycia służby wojskowej. Na mocy podpisanego przez Dawida Ben-Guriona aktu prawnego w 1949 roku zwolnionych zostało ze służby wojskowej 400 uczniów jesziw, zajmujących się studiowaniem Tory. Była to kontynuacja wielosetletniej tradycji, zgodnie z którą społeczność żydowska utrzymywała swych przewodników duchowych, w tym uzdolnionych studentów Tory. Nikt nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji tego kroku. Nie tylko dla obronności, lecz także dla całego państwa. Charedim stanowią już obecnie ok. 12 proc. społeczeństwa i odsetek ten stale rośnie. A co za tym idzie – konflikt z armią.

Trzy lata temu odroczenie z obowiązku służby wojskowej otrzymało ponad 60 tys. uczniów jesziw. To cała armia i wielkie obciążenie dla rówieśników ultraortodoksów z innych środowisk izraelskiego społeczeństwa. Przy tym kobiety służą w armii trzy lata na podobnych zasadach co mężczyźni. W 2010 roku ze środowisk charedim pochodziło zaledwie 800 żołnierzy.

Problem usiłowano rozwiązać już wcześniej ustawą z 2002 roku (tzw. prawo Tala), której celem była eliminacja nadużyć w postaci uchylania się od służby pod pretekstem studiów talmudycznych.

Dano więc 22-letnim studentom jesziw prawo wyboru: albo dalsze studia talmudyczne, albo skrócona służba w wojsku do jednego roku i czterech miesięcy ( zamiast trzech) i spokój z armią. Mogli też odbywać roczną służbę cywilną. Po trzech latach obowiązywania ustawy okazało się, że spośród 40 tys. uprawnionych zaledwie 31 mężczyzn zdecydowało się wstąpić do armii. Wielu wybierało służbę cywilną w jesziwach. Polegała ona na... dalszym studiowaniu Tory. Tak było w 834 jesziwach na tysiąc objętych systemem służby zastępczej.

Bez kobiet

Prawo Tala okazało się niewypałem i po dziesięciu latach przestało działać. Potrzeba więc nowych regulacji.

– W połowie marca uchwalone zostanie prawo, zgodnie z którym charedim będą stopniowo zmuszani do pełnienia służby wojskowej – zapewnia „Rz" Ina Dołżonski, rzeczniczka liczącej 19 posłów frakcji Jesz Atid w Knesecie. Powstać więc mają specjalne jednostki dla charedim, nie będzie w nich kobiet, będzie specjalne wyżywienie i inne udogodnienia wynikające z szacunku dla tradycji ultraortodoksów.

Za takim rozwiązaniem są wszyscy członkowie koalicji rządowej, a także dwie partie opozycji. Sytuacja polityczna sprzyja takiemu rozwiązaniu. W koalicji rządowej nie ma żadnej z partii ultraortodoksów, które pełniąc często rolę języczka u wagi decydowały o programach rządowych. Tak było zawsze od 1977 roku, z dwoma latami przerwy.

– Przeżyliśmy Holokaust, a teraz jesteśmy poddani holokaustowi duchowemu – głosi jeden z przywódców charedim rabin David Zicherman, wzywając do nieposłuszeństwa wobec państwa i zaprzestania płacenia podatków. Wielu i tak nie płaci, bo nie ma stałej pracy. – Jeżeli nic się nie zmieni, za nie tak długi czas jedynie jedna trzecia Izraelczyków płacić będzie podatki – mówi cytowany przez izraelskie media Mickey Levy, wiceminister finansów.

– Charedim zagrażają bezpieczeństwu państwa nie tylko dlatego, że nie uczestniczą w jego obronie. Stanowią obciążenie finansowe i jako że nie są absolutnie przygotowani do życia w nowoczesnym społeczeństwie, stawiają pod znakiem zapytania przyszłość państwa żydowskiego – przekonuje Uri Huppert. Zwraca uwagę, że w jesziwach nie uczy się matematyki, nie ma przedmiotów technicznych ani języków obcych, nie wspominając już nawet o podstawach informatyki.

Jak wynika z danych Bank of Israel, 60 proc. mężczyzn ze środowisk charedim nie pracuje. Za dwadzieścia lat społeczność ta stanowić będzie 17 proc. siły roboczej Izraela. Bez ich większego udziału w rynku pracy gospodarka nie będzie mogła się rozwijać w pożądanym tempie. Dla państwa żydowskiego jest to zagrożenie szczególnie niebezpieczne ze względu na konieczność utrzymywania wydatków na armię na wyjątkowo wysokim poziomie.

Jedynym pozytywnym zjawiskiem jest to, że coraz więcej kobiet ze środowisk charedim szuka pracy. Zawodowo pracuje już dwie trzecie z nich. Rząd robi, co może, aby skłonić charedim do pracy. Trzy lata temu specjalny program pochłonął równowartość 88 mln dol. – Potrzeba byłoby 25 mld, żeby osiągnąć taki współczynnik zatrudnienia jak w USA – szacuje Dan Ben-David z Centrum Taub Polityki Społecznej.

Przypadek Beit Szemesz

Jak mógłby wyglądać Izrael w przyszłości, w sytuacji gdyby charedim udało się umocnić swe wpływy, widać najlepiej na przykładzie Beit Szemesz. Jest to typowe stutysięczne miasto leżące na wzgórzach niedaleko Jerozolimy. Założone zostało w 1950 roku, dwa lata po powstaniu państwa żydowskiego. Rosło szybko, w miarę jak do Izraela napływały coraz to nowe fale imigrantów, zwłaszcza z Maroka, Etiopii, Iranu i w końcu z Rosji.

Dwadzieścia lat temu do miasta zaczęli ściągać ortodoksyjni Żydzi skuszeni obietnicą tanich mieszkań. Ulice zaludniły się mężczyznami w atłasowych chałatach, czapkach – tzw. sztrajmelach – obszytych sobolowym czy bobrowym futrem i różnego rodzaju czarnych kapeluszach oraz kobietami zakutymi w długie szaty z pluszu z chustami na głowach czy specjalnymi nakryciami przypominającymi kapelusze.

Napływało ich przez lata coraz więcej, a jako że małżeństwa charedim mają przeciętnie siedmioro dzieci, społeczność ta stanowi już 38 proc. mieszkańców miasta. Taki odsetek bardzo religijnych Żydów w skali kraju jest wprawdzie kwestią dalekiej przyszłości, lecz przykład Beit Szemesz jest bardzo pouczający.

Ponad pięć lat temu wybory na burmistrza wygrał Mosze Abutbul, przedstawiciel jednej ze społeczności ultraortodoksów. Na drugą kadencję wybrany został w październiku ubiegłego roku. Pod jego rządami miasto zmieniło się nie do poznania.

Zamknięte zostały kąpieliska miejskie, korty tenisowe i inne tego typu obiekty. Kobiety, które odważą się w środkach komunikacji publicznej zająć miejsca z przodu, są nierzadko obrzucane wyzwiskami, a zdarzają się nawet pobicia. Burmistrz obwieszcza w mediach dumnie, że w jego mieście nie ma homoseksualistów.

Miastem rządzą żydowscy talibowie – głoszą laiccy obywatele i tłumnie uciekają z miasta. Wszystko wskazuje na to, że ostatnie wybory burmistrza zostały sfałszowane. Mowa jest o fałszywych dokumentach meldunkowych, przyklejanych brodach i pejsach, nie wspominając już o oszustwach przy liczeniu głosów. Burmistrz wygrał przewagą niecałego tysiąca głosów. Na wniosek prokuratury sprawą zajmuje się sąd.

Korzystałem z książki Eli Sidi  „Izrael oswojony"

Niedawne orzeczenie izraelskiego Sądu Najwyższego można uznać za przełomowe w historii państwa żydowskiego. Zezwala bowiem na wstrzymanie finansowania studiów religijnych mężczyzn w wieku 18–21 lat, jeżeli uchylają się od służby wojskowej. Na takie właśnie orzeczenie czekał od dawna minister finansów Jair Lapid i wstrzymał natychmiast wypłatę odpowiednich środków dla uczniów jesziw, czyli wyższych szkół religijnych. Wszystko to zbiegło się z aresztowaniem jednego z Żydów ze środowisk ultraortodoksyjnych za odmowę stawienia się w armii.

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017