Wenezuelczycy są zmęczeni rewolucją

Demonstracje przeciwko rujnującym kraj eksperymentom lewicowych władz trwają już dwa tygodnie.

Publikacja: 18.02.2014 01:06

W Caracas i kilku wenezuelskich miastach od dwóch tygodni trwają antyrządowe protesty. Demonstranci, najczęściej studenci, protestują przeciwko rządom lewicy, które doprowadziły do zapaści gospodarczej, a na dodatek ograniczają swobody obywatelskie. W odpowiedzi władze organizują demonstracje poparcia dla rządu.

Do eskalacji napięcia doszło zwłaszcza w ostatni weekend, gdy w okolicach stołecznego centrum handlowego Las Mercerdes prorządowi demonstranci pobili się ze studentami żądającymi uwolnienia około setki swoich kolegów zatrzymanych wcześniej przez policję. Demonstracje i starcia przyniosły dotychczas trzy ofiary śmiertelne.

Siły bezpieczeństwa poszukują Leopoldo Lopeza, byłego burmistrza dzielnicy Chacao, głównego organizatora marszów w Caracas, który od kilku dni się ukrywa. Na wideo rozpowszechnionym w internecie Lopez wzywa przeciwników władzy na demonstrację na placu Wenezueli we wtorek. Aby wyrazić pokojowe zamiary, demonstranci mają być ubrani na biało.

W sobotę przemówienie telewizyjne wygłosił prezydent Nicolas Maduro, który o wzniecanie niepokojów oskarżył „prowokatorów". Według niego „faszystowskie ruchy" są finansowane przez rząd Kolumbii z inspiracji prawicowego prezydenta Alvaro Uribe. Zapowiedział też wydalenie trzech dyplomatów USA, którzy jakoby prowadzą „infiltrację wenezuelskich uczelni".

– Wenezuelskie władze z powodu fali protestów mają coraz trudniejszą sytuację, jednak mówienie o końcu rządów Zjednoczonej Partii Socjalistycznej byłoby przedwczesne – mówi „Rz" dr Kinga Brudzińska, analityczka PISM. – Trzeba pamiętać, że do listopada tego roku prezydent Maduro może rządzić dekretami, lojalna wobec niego jest wciąż armia i administracja państwowa, a i w społeczeństwie wciąż przeważają zwolennicy lewicy. Pokazały to choćby wygrane przez nią grudniowe wybory lokalne.

Wenezuela – największy w Ameryce i piąty na świecie producent ropy naftowej – zbliża się do stanu zapaści ekonomicznej. To efekt 14 lat lewicowych eksperymentów prezydenta Hugo Chaveza, znanych jako „rewolucja boliwariańska". W okresie wysokich cen ropy kraj było stać na wysokie nakłady na politykę społeczną, dotowanie towarów konsumpcyjnych, a nawet na wspieranie tanią ropą popieranych przez Caracas lewicowych rządów latynoskich. Następca zmarłego rok temu Chaveza, pozbawiony wodzowskiej charyzmy Nicolas Maduro, znalazł się w znacznie gorszej sytuacji.

Dopływ pieniądza jest słabszy, zarówno z powodu spadku cen na ropę, jak i zmniejszenia produkcji wynikającego z nieudolności kierujących państwowym koncernem petrochemicznym dyletantów. Skutek to 15-proc. deficyt budżetowy (zagraniczni eksperci twierdzą, że naprawdę może to już być 25 proc.).

Praktyczny brak innych gałęzi przemysłu skazuje Wenezuelę na import większości towarów konsumpcyjnych. Skutkiem szalejącej inflacji (56,1 proc. w ub. roku) i spadku wartości boliwara do dolara okazuje się zapaść rynkowa. Oficjalny kurs dolara to 6,25 boliwara, czarnorynkowy ponad 86.

Przykładem szaleńczych pomysłów prezydenta Maduro i jego ekipy był sposób na zwiększenie dostępności elektroniki użytkowej. W listopadzie zeszłego roku rząd uznał, że „posiadanie telewizora jest prawem obywatela" i zmusił firmy handlowe do drastycznych obniżek cen.

Najbardziej dotkliwe są jednak coraz częstsze braki podstawowych produktów, takich jak drób, mleko, ryż albo towary higieniczne. Dla Polaków pamiętających czasy ciągłych niedoborów w epoce PRL wręcz symboliczny jest powszechny brak papieru toaletowego i mydła. Według rządu to skutek działania „chciwych kapitalistów" i „sabotażystów".

Zjawiskiem, które przeraża Wenezuelczyków, jest ogromny wzrost brutalnej przestępczości. Pozarządowa Organizacja Obserwatorium Przemocy podaje, że w zeszłym roku w wyniku przestępstw w Wenezueli zginęły 24 763 osoby (79 na 100 tys. mieszkańców to jeden z najwyższych wskaźników na świecie). Jeszcze większa jest liczba porwań dla okupu i napadów rabunkowych. Skala haraczów narzuconych przez gangi firmom jest tak wielka, że w niektórych regionach prowadzi już do ucieczki przedsiębiorców za granicę.

W Caracas i kilku wenezuelskich miastach od dwóch tygodni trwają antyrządowe protesty. Demonstranci, najczęściej studenci, protestują przeciwko rządom lewicy, które doprowadziły do zapaści gospodarczej, a na dodatek ograniczają swobody obywatelskie. W odpowiedzi władze organizują demonstracje poparcia dla rządu.

Do eskalacji napięcia doszło zwłaszcza w ostatni weekend, gdy w okolicach stołecznego centrum handlowego Las Mercerdes prorządowi demonstranci pobili się ze studentami żądającymi uwolnienia około setki swoich kolegów zatrzymanych wcześniej przez policję. Demonstracje i starcia przyniosły dotychczas trzy ofiary śmiertelne.

Pozostało 85% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017