Na początku roku było blisko, żeby z atomem zerwać. Podczas kampanii wyborczej na mera Tokio, pojawił się całkowicie niespodziewany kandydat. Morihiro Hosokawa wrócił z politycznej emerytury i jako były premier Japonii chciał pokierować stolicą kraju ku bezatomowej przyszłości. Niestety nie udało mu się przyciągnąć wyborców, nie pomogło mu nawet wsparcie udzielone przez innego, bardzo popularnego byłego premiera, Jun'ichiro Koizumiego, od niedawna zagorzałego przeciwnika energii atomowej. Rezygnacja z atomu nie brzmiała dla ludzi wystarczająco przekonująco. Tokijczycy woleli trzymać się sprawdzonych polityków popieranych przez rządzącą partię LDP. Wybrali Yoichiego Masuzoe, który więcej niż o atomie mówił o przygotowaniach do letniej olimpiady, którą Tokio organizuje w 2020 roku.
Nowy plan energetyczny uwzględnia atom
Za 6 lat jednak rzeczywistość nie musi być wcale inna od obecnej. Elektrownia w Fukushimie wciąż może być groźna i nieposprzątana – tak, jak ma to miejsce obecnie, 3 lata po tragedii z 2011 roku. I choć premier Naoto Kan, podczas kadencji którego przytrafiło się to potrójne, sejsmiczno-atomowe, połączone z niszczycielskim tsunami nieszczęście, obiecał odejście od energii atomowej, obecny szef rządu zmienia zdanie. Zaczął za granicą. Shinzo Abe zeszły rok jeździł po świecie i namawiał inne państwa do inwestowania w atom w wydaniu japońskim. Widząc nieudane próby antynuklearnej opozycji na początku roku, doszedł do wniosku, że to idealny moment, by otwarcie oznajmić swoją strategię dla kraju. 25 lutego 2014 roku przyjęto nowy plan energetyczny, który zakłada powolny powrót do stanu rzeczy sprzed marca 2011. Elektrownie atomowe mają być stopniowo restartowane.
Atom to teoretycznie najbardziej efektywne źródło energii. Niestety, nawet minimalne błędy popełniane podczas obsługi takich elektrowni mogą mieć katastrofalne skutki. 80 000 Japończyków wciąż nie może wrócić na skażone tereny wokół Fukushimy. Dla wielu z nich oznacza to ogromne tragedie, bez szans na powrót do normalności i, co gorsza, na pomoc od państwa. Ponowne uruchamianie elektrowni atomowych, o których mówi rządowy plan, ma być opatrzone odpowiednimi środkami bezpieczeństwa. Powołano specjalną agencję, która sprawdzi, czy wszelkie normy bezpieczeństwa zostały spełnione. Agencja ma być teoretycznie niezależna od rządu, ale awaria w Fukushimie pokazała, jak wielka może być skala systemu amakudari, japońskich synekur i szemranych interesów.
W Polsce brakuje pracowników do nadzorowania elektrowni atomowej