27 czerwca Mołdawia i Gruzja podpiszą umowy stowarzyszeniowe z Unią Europejską, które obejmują porozumienie o strefie wolnego handlu. To ten sam dokument, który stał się przyczyną kryzysu ukraińskiego. Obawy przed rosyjskimi próbami destabilizacji spowodowały imponujące przyspieszenie podpisania obu umów.
Jeszcze kilka miesięcy temu planowane było ono na koniec roku, potem datę przesunięto na wrzesień, wreszcie ostatnio zdecydowano, że akt podpisania nastąpi 27 czerwca. – Prosiła o to Mołdawia – mówił dzisiaj José Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej. W Brukseli on i jego ekipa spotkali się z mołdawskim rządem, zaledwie dwa dni po analogicznym spotkaniu unijno-ukraińskim.
Unijni dyplomaci, z którymi rozmawiała „Rz", przyznają, że tempo przygotowań do podpisania umowy jest imponujące. – Łamiemy chyba wszystkie możliwe zasady – powiedział jeden z nich. Umowa została parafowana 29 listopada 2013 r., przy okazji szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie. Żeby jednak była gotowa do podpisu, musi być sprawdzona pod względem prawnym i przetłumaczona na 24 języki oficjalne UE oraz mołdawski. A mowa o niezwykle skomplikowanym dokumencie, liczącym setki stron, w którym nie może być żadnej pomyłki czy niejasności.
Do daty podpisania pozostało więc zaledwie pięć tygodni. W Gruzji możliwości działania Rosji są znacząco mniejsze po zaanektowaniu Abchazji oraz Osetii Południowej i gdy wzajemne relacje uległy zamrożeniu. Jeśli chodzi o Mołdawię, Rosja może dalej destabilizować sytuację w Naddniestrzu, które odwiedził ostatnio wicepremier Dmitrij Rogozin i z której chciał wywieźć petycję o uznanie suwerenności tego regionu. Moskwa może też nakładać sankcje handlowe lub zamknąć swój rynek pracy przed obywatelami Mołdawii.
– Kryzys ukraiński pokazał, że Rosję stać na wszystko. Teoretycznie wiele więc może się jeszcze wydarzyć. Ale, z drugiej strony, Rosja już wprowadziła embargo na wino, owoce i warzywa. I Mołdawia okazała się odporna na taki szantaż – mówi „Rz" Nicu Popescu, ekspert unijnego think tanku EUISS w Paryżu.