Ćwierć wieku po Tiananmen

Partia deklaruje poprawę poziomu życia społeczeństwa, ale o prawach człowieka nie chce słyszeć.

Publikacja: 04.06.2014 03:15

Plac Tiananmen we wtorek. Czerwone sztandary, portret Mao Dzedonga i ani słowa o rocznicy

Plac Tiananmen we wtorek. Czerwone sztandary, portret Mao Dzedonga i ani słowa o rocznicy

Foto: PAP/EPA

Wzmożoną aktywność chińskich sił bezpieczeństwa można było w tym roku odczuć już na kilka tygodni przed rocznicą protestów z 1989 r. Na placu Tiananmen wszędzie widać policję, każde niestandardowe zachowanie wzbudza też od razu zainteresowanie  funkcjonariuszy w cywilu.

Jak zwykle zatrzymano kilkunastu działaczy na rzecz praw człowieka (represje dotknęły m.in. znanego prawnika Pu Zhiqianga, a także grupę aktywistów próbujących zorganizować „warsztaty pamięci o ?4 czerwca").

Nerwowość władzy wynika zarówno z faktu, że okrągła rocznica wzbudza większe zainteresowanie świata, jak i z tego, że w samych Chinach mnożą się protesty społeczne i władza ma powody, by obawiać się przypominania przez dysydentów „wyklętej daty". – Moi chińscy studenci daty 4 czerwca 1989 r. nie kojarzą z niczym – mówi prof. Bogdan Góralczyk, znawca Chin z Uniwersytetu Warszawskiego. W odniesieniu do wydarzeń sprzed ćwierćwiecza w Pekinie nadal obowiązuje zarządzona przez partię „kolektywna amnezja".

Nowe Chiny

Znawcy Chin zgadzają się, że są one dzisiaj państwem innym, niż były 25 lat temu. Nikt nie neguje postępu cywilizacyjnego i ogromnego rozwoju, dzięki którym Państwo Środka wyprzedziło większość globalnych konkurentów i pod względem wielkości PKB zmierza do wyprzedzenia USA. Ten rozwój w pewnym sensie był również pokłosiem niepokojów z 1989 r.

– Przywódcy państwa forsowali nieustanny wzrost gospodarczy, by społeczeństwo nie kontestowało więcej władzy komunistów – mówi Michał Lubina, ekspert ds. Azji z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dzięki tempu wzrostu na poziomie 10 proc. PKB rocznie w latach 1978–2012 z biedy udało się wydobyć około 500 mln Chińczyków. Chiny wzmocniły swoje siły zbrojne, a demonstracją możliwości technologicznych stał się program kosmiczny, łącznie z wysłaniem w przestrzeń kosmiczną „taikonautów".

Model ekstensywnego rozwoju oparty na prostym wykorzystaniu rezerw, taniej siły roboczej i zasobów naturalnych wyczerpał się jednak około roku 2008. Tempo rozwoju – choć nadal imponujące w oczach pogrążonego w kryzysie Zachodu – spadło do 7 proc. Przywódcy chińscy nie mogli dłużej udawać, że nie dostrzegają negatywnych skutków szaleńczego rozwoju za wszelką cenę – ogromnej korupcji, nierówności społecznych i regionalnych, zrujnowania środowiska naturalnego.

Nie zmieniło się tylko jedno: Chiny konsekwentnie odrzucają oparty na poszanowaniu praw jednostki zachodni model praw człowieka. Wprawdzie w Pekinie opublikowano aż cztery białe księgi na ten temat, tyle że „prawa człowieka", o których mówią przywódcy chińscy, dotyczą np. prawa do świadczeń społecznych, edukacji czy życia w zdrowym środowisku, a nie wolności słowa, demokratycznego wyboru rządów czy dostępu do informacji. Jako postęp można jednak odnotować zapowiedź likwidacji obozów pracy, osławionych laogai.

Także Zachód zabiegający o dobre relacje gospodarcze z Chinami coraz rzadziej wypomina im naruszanie praw człowieka. W marcu w obronie zatrzymywanych dysydentów wystąpiła Rada Praw Człowieka ONZ, niekiedy głos zabierają USA albo Unia Europejska. Pozycja Chin jako mocarstwa powoduje jednak, że Pekin nie bierze już tych upomnień poważnie. Jeśli władze centralne głoszą walkę z korupcją albo z powszechnymi nadużyciami urzędniczymi, to raczej z obawy przed radykalizacją nastrojów w kraju.

Spór o drogę do potęgi

W 2012 r. liczbę spontanicznych protestów obywateli, strajków i wystąpień robotniczych szacowano nawet na 100 tys. Później Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego przestało publikować dane na ten temat. – O tym, jak niestabilna jest sytuacja wewnętrzna, świadczy fakt, że chińskie siły bezpieczeństwa są dziś lepiej finansowane niż armia – mówi prof. Góralczyk. Najbardziej niebezpieczne z punktu widzenia elit partyjnych wydaje się dziś powtarzane przez dysydentów żądanie ujawnienia majątków najwyższych przywódców i ich rodzin.

Od 2010 r. w Chinach trwa wielka debata na temat wyboru dalszej drogi rozwoju. Z jednej strony są zwolennicy kontynuacji spokojnego wzrostu zgodnie z zasadą „niewystawiania głowy" do czasu, gdy Chiny staną się naprawdę niekwestionowanym liderem Azji, a potem świata. Z drugiej strony są „marzyciele" (od głośnej książki „Chińskie marzenie" opublikowanej w 2010 r. przez Liu Mingfu, wykładowcę pekińskiej Akademii Obrony), którzy uważają, że Chiny są już na tyle silne, by mogły zademonstrować regionalną, a nawet globalną asertywność.

Według nich obecny wzrost potęgi Chin jest powrotem do „stanu naturalnego", w którym przez co najmniej dwa tysiące lat Państwo Środka było największą potęgą świata. Pokłosiem takiego myślenia wydaje się obserwowane ostatnio „rozpychanie się" Chin na Morzu Południowochińskim, konfrontacyjne stanowisko wobec USA i Japonii i zabezpieczanie „północnej flanki", czyli budowanie dobrych relacji z Rosją.

Dla dzisiejszych przywódców, którzy pod wodzą Xi Jinpinga przejęli ponad rok temu ster rządów, najważniejsze pozostają jednak reformy wewnętrzne. Partia obiecała podwojenie dochodów Chińczyków do 2020 r., większą troskę o edukację, służbę zdrowia i świadczenia społeczne. Zamiast taniej „fabryki świata"  plany przewidują budowę gospodarki innowacyjnej i efektywnej energetycznie.

Wśród zapowiedzi nie ma jednak reform politycznych i ustępstw wobec krytyków władzy. – Jedno nie może się zmienić: partia komunistyczna nadal musi stać ponad prawem – mówi prof. Góralczyk.

Wzmożoną aktywność chińskich sił bezpieczeństwa można było w tym roku odczuć już na kilka tygodni przed rocznicą protestów z 1989 r. Na placu Tiananmen wszędzie widać policję, każde niestandardowe zachowanie wzbudza też od razu zainteresowanie  funkcjonariuszy w cywilu.

Jak zwykle zatrzymano kilkunastu działaczy na rzecz praw człowieka (represje dotknęły m.in. znanego prawnika Pu Zhiqianga, a także grupę aktywistów próbujących zorganizować „warsztaty pamięci o ?4 czerwca").

Pozostało 91% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020