Prezydent RFN nie musi zachowywać bezwzględnej neutralności w ocenie partii politycznych – orzekł wczoraj Federalny Trybunał Konstytucyjny, odrzucając skargę skrajnie prawicowej, praktycznie neonazistowskiej NPD, która poczuła się poniżona oceną Joachima Gaucka. Poszło o wypowiedź prezydenta w jednej ze szkół Berlina, krótko przed ubiegłorocznymi wyborami do Bundestagu. Przeciwnicy polityki imigracyjnej protestowali w stolicy przeciwko otwarciu nowego ośrodka dla starających się o azyl w Niemczech. Głównym organizatorem była NPD. – Potrzebni są obywatele, którzy wyjdą na ulice i pokażą tym świrom, gdzie są granice – skomentował to wydarzenie Joachim Gauck.
Szef NPD Udo Pastörs skierował skargę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, argumentując, że rolą prezydenta nie jest preferowanie czy też postponowanie działających w kraju legalnie ugrupowań politycznych. Trybunał był innego zdania. Można się było tego spodziewać, gdyż funkcjonowanie w Niemczech ugrupowania o mniej lub bardziej zawoalowanym neonazistowskim, rasistowskim i nacjonalistycznym charakterze jest plamą na honorze republiki, czyniącej od lat wszystko, aby nie było podstaw do wypominania jej niechlubnej przeszłości Niemiec.
Skrajnie prawicowa, rasistowska i nacjonalistyczna NPD ma zaplecze praktycznie jedynie na wschodzie Niemiec
– Nie wiem, czy orzeczenie byłoby takie samo, gdyby prezydent Gauck użył podobnego określenia pod adresem innej partii politycznej – mówi „Rz" prof. Klaus Schroeder z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Jego zdaniem prezydent nie powinien dokonywać tak jednoznacznych ocen partii politycznych. Nawet NPD, także z tego powodu, że nazwanie jej członków świrami jest w pewnym sensie zaklinaniem rzeczywistości. – Jest to ugrupowanie, które może być niebezpieczne dla porządku demokratycznego RFN – twierdzi prof. Schroeder. Na gruncie NPD działa grupa terrorystyczna, NSU, czyli Podziemie Narodowosocjalistyczne, która w latach 2000–2006 zamordowała dziewięciu imigrantów.
NPD jest jednak nadal marginalną partią na niemieckiej scenie politycznej. W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego otrzymała 1 proc. głosów, co w warunkach likwidacji w Niemczech progu wyborczego dało temu ugrupowaniu jeden mandat w Strasburgu. Na zachodzie kraju ugrupowanie praktycznie nie istnieje, w nowych landach zdobywa jednak nawet 6 proc. głosów, jak trzy lata temu w Meklemburgii.