Twarde lądowanie

Rosyjskie rakiety spadają, ?a sputniki trafiają na niewłaściwe orbity.

Aktualizacja: 28.06.2014 11:10 Publikacja: 28.06.2014 11:00

Twarde lądowanie

Foto: Bloomberg

„Możliwe, że Rosja dożywa swych ostatnich dni w roli globalnego lidera kosmicznego wyścigu" – napisał miesiąc temu rosyjski ekonomista Władisław Inoziemcew.

Przemysł kosmiczny w kraju, który 60 lat temu zapoczątkował podbój kosmosu – pierwszy wysłał satelitę, później ze zwierzętami, a wreszcie poleciał człowiek (Jurij Gagarin) – chyli się ku upadkowi. Jakby potwierdzając przepowiednię, rosyjskie władze właśnie odwołały program komercyjnych lotów w kosmos, a w izraelskiej klinice zmarł generał Władimir Popowkin, który za pomocą wojskowego drylu bezskutecznie próbował reformować przemysł kosmiczny.

Dłużej, gorzej, drożej

Inoziemcewa sprowokowała kolejna rosyjska katastrofa: rakieta Proton rozleciała się przy starcie z kosmodromu Bajkonur z powodu niechlujnie zrobionego łożyska w jednej z pomp (Na zdjęciu inna rakieta Proton startująca z Bajkonuru). W ciągu 530 sekund Rosja straciła niesiony na orbitę najdroższy i najnowocześniejszy sputnik łączności Ekspres-AM4R wyprodukowany przez europejską firmę EADS Astrium.

Inoziemcewa zdumiała jednak nie sama katastrofa rosyjskiej rakiety – od 2010 roku ich lista konsekwentnie się wydłuża – ale przede wszystkim wnioski, jakie rosyjskie władze z niej wyciągnęły. Kolejny sputnik łączności polecono zbudować wyłącznie rosyjskim firmom i wyłącznie z rosyjskich materiałów. – To znaczy, że robić go będą dłużej, zrobią zaś gorzej i drożej – stwierdził Inoziemcew. W Rosji będzie to trwało 24 miesiące (we Francji – 21), koszt będzie większy o jedną trzecią.

Tymczasem majowa katastrofa zachwiała nie tylko całym rosyjskim przemysłem kosmicznym i telekomunikacyjnym (który miał wesprzeć europejski satelita), ale i rynkiem ubezpieczeń. Ministerstwo Finansów musiało dodatkowo przyznać państwowej agencji Roskosmos (odpowiedzialnej za wykonanie programu kosmicznego, której podlega kilkadziesiąt przedsiębiorstw i biur konstrukcyjnych) ponad pół miliarda dolarów na ubezpieczenie przyszłych ładunków wystrzeliwanych na rakietach Proton. Firmy ubezpieczeniowe gwałtownie podniosły stawki, powołując się na to, że Rosjanie w ciągu czterech lat stracili osiem sputników (albo umieścili je na niewłaściwych orbitach), gdy w tym samym czasie europejskie rakiety typu Ariane (wystrzeliwane głównie z Gujany Francuskiej) nie miały żadnej awarii.

Nie przeszkodziło to nacjonaliście i wicepremierowi Dmitrijowi Rogozinowi w ogłoszeniu programu kolonizacji Księżyca do 2030 roku i załogowych lotów na Marsa. – Rosja była skazana na to, by stać się wielkim kosmicznym państwem już u zarania swej państwowości – powiedział, budząc wesołość dziennikarzy. Ci ostatni nie mogli jakoś uwierzyć, że pojawienie się cara Iwana Groźnego mogłoby oznaczać konieczność lotów w kosmos.

Młotkiem w rakietę

Za buńczucznymi i nieco nonsensownymi wypowiedziami Rogozina kryje się kolejny pomysł Kremla. Wśród rządowych doradców zdobywa zwolenników teza o wyczerpywaniu się światowych zasobów energetycznych i konieczności poszukiwania ich w kosmosie. Jednym z wyjść miałaby być przemysłowa eksploatacja tzw. helu-3 (izotop, który mógłby być wykorzystywany do uzyskiwania energii atomowej niepozostawiającej odpadów promieniotwórczych). Na Ziemi występuje w śladowych ilościach, ale podobno na Księżycu jest go pełno. By dostać się do niego i znów być imperium energetycznym, Rosja chce rozpocząć kolonizację Księżyca.

Ale rakieta Proton, która miałaby wynieść załogi w kosmos, została skonstruowana pod koniec lat 60. Jej następcy (Ruś-M i Angara) nigdy nie wystartowali, mimo że wydano na nie już kilkadziesiąt miliardów dolarów. A tymczasem na plecach czuć już oddech Chińczyków, a prywatna amerykańska firma SpaceX zaczyna eksploatować kolejną już rakietę swojej produkcji Falcon Heavy. W dodatku jedno wystrzelenie rosyjskiego Protona (i wyniesienie ładunku na orbitę) kosztuje do 85 mln dolarów. A w SpaceX – 84 mln, rakieta Dragon zaś ich produkcji jest rodzajem promu kosmicznego, czyli można ją wielokrotnie wystrzeliwać.

Nie przeszkadza to władzom na Kremlu żądać od producentów okazywania patriotyzmu i zamieniania importowanych części na rodzime. Obecnie w rosyjskich rakietach jest ich ok. 30 proc. Ale rosyjska trzecia część jest odpowiedzialna za 95 proc. awarii rakiet. A oprócz tego jest jeszcze tzw. kultura pracy. W lipcu 2013 roku tuż po starcie spadła na ziemię rakieta z jednym ze sputników systemu Glonass. Na szczęście mimo eksplozji 600 ton paliwa nikomu nic się nie stało. Komisja badająca wypadek doszła do wniosku, że przyczyną upadku było zamontowanie połowy czujników położenia do góry nogami. W dodatku ponieważ robotnikom nie udawało się wetknąć ich na miejsca w tak dziwnej pozycji, to wbili je tam młotkami...

Generalska głowa

Seria katastrof spowodowanych najdziwniejszymi przyczynami sprawiła, że co kilka lat zmieniają się szefowie rosyjskich programów kosmicznych. Gdy już zawiodły wszelkie próby, na front walki o kosmiczną przyszłość Rosji skierowano byłego wiceministra obrony i dowódcę wojsk kosmicznych generała armii Władimira Popowkina. Zmarły 18 czerwca generał pozostał w pamięci współpracowników na długie lata.

W marcu 2012 roku przewodniczył posiedzeniu szefów Roskosmosu podsumowującemu poprzedni, wyjątkowo pechowy rok. Spotkanie zakończyło się optymistycznym stwierdzeniem, że było źle, ale teraz już będzie lepiej.

Pech uczestników spotkania polegał jednak na tym, że odbywało się ono w przeddzień Dnia Kobiet, święta wyjątkowo hucznie obchodzonego w Rosji. W Roskosmosie było podobnie. Rankiem, po posiedzeniu generał Popowkin zgłosił się do jednej z moskiewskich klinik ze wstrząsem mózgu. Po wnikliwym badaniu lekarze doszli do wniosku, że na generalskiej głowie ktoś roztrzaskał butelkę. Tego samego ranka do innej stołecznej kliniki zgłosił się również ze wstrząsem mózgu inżynier Aleksander Paramonow, zastępca szefa Centrum Zwiozdnyj (zajmującego się m.in. leczeniem i rehabilitacją kosmonautów). Na twarzy inżyniera było kilka śladów po ciosach pięścią.

Prawdopodobnie w czasie nocnej popijawy w agencji kosmicznej panowie pobili się o nową sekretarz prasową szefa firmy, byłą modelkę z moskiewskiej agencji Carmen Models Annę Wiediszczewą (wymiary 86–60–90).

Agencja RIA „Novosti" poinformowała, że generał spędził dwa tygodnie w szpitalu z powodu „długiego, fizycznego i emocjonalnego wyczerpania spowodowanego m.in. (...) częstymi zmianami stref czasowych".

Amerykańskie wpływy

Perfekcyjne kształty sekretarz prasowej nie mogły przysłonić coraz gorszego stanu rosyjskiego przemysłu kosmicznego. Przykładowo rosyjski system Glonass (odpowiednik amerykańskiego GPS) potrzebuje 24 satelitów. W ciągu dziesięciu lat wystrzelono już 48, ale sześć zostało zniszczonych na starcie, 18 się zepsuło, a dziewięć dożywa ostatnich dni. GPS jest znacznie bardziej stabilny, mimo że jego najstarszy satelita pochodzi z 1993 roku, a rosyjski – zaledwie z 2006 r.

Rozwiązań problemów szukano jednak w dość egzotycznych miejscach. W listopadzie 2011 r. z Bajkonuru wystrzelono satelitę Fobos-grunt do badania Marsa. Ale sputnik nie wszedł na właściwą orbitę i spłonął w ziemskiej atmosferze w styczniu 2012 roku. Okazało się, że szefowie rosyjskiego programu kosmicznego nie mają sobie nic do zarzucenia, a winą za katastrofę próbowano obarczyć... Amerykanów. Według jednego z inżynierów Roskosmu było „oczywiste, że na tor lotu Fobosa można było wpływać i wpływano z drugiej półkuli" (tzn. z USA).

Jednak takie dziwaczne oskarżenia świetnie współgrają z nastrojem panującym od kilku lat na Kremlu – „oblężonej twierdzy". Wraz z żądaniem zamiany importowanych części na rodzimą produkcję duma Związku Radzieckiego i Rosji – przemysł kosmiczny – coraz bardziej pogrąża się w izolacjonizm, tracąc swe pozycje na światowym rynku.

„Możliwe, że Rosja dożywa swych ostatnich dni w roli globalnego lidera kosmicznego wyścigu" – napisał miesiąc temu rosyjski ekonomista Władisław Inoziemcew.

Przemysł kosmiczny w kraju, który 60 lat temu zapoczątkował podbój kosmosu – pierwszy wysłał satelitę, później ze zwierzętami, a wreszcie poleciał człowiek (Jurij Gagarin) – chyli się ku upadkowi. Jakby potwierdzając przepowiednię, rosyjskie władze właśnie odwołały program komercyjnych lotów w kosmos, a w izraelskiej klinice zmarł generał Władimir Popowkin, który za pomocą wojskowego drylu bezskutecznie próbował reformować przemysł kosmiczny.

Pozostało 92% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017