Podczas gdy sytuacja na świecie robi się coraz bardziej niestabilna, coraz więcej Amerykanów chce, by ich kraj nie angażował się w sprawy międzynarodowe. Takie wnioski oferuje analiza opublikowanego dziś sondażu Chicago Council.
Amerykanie pesymistycznie oceniają tak wagę, jaką odgrywa ich kraj w polityce światowej, jak i szacunek, jakim się cieszy na świecie. 48 proc. badanych uznało, że USA znaczą mniej na arenie międzynarodowej niż 10 lat temu (przeciwnego zdania jest 21 proc.), zaś 61 uważa, że Ameryka jest mniej szanowana. Mimo to, wciąż stawiają swoją ojczyznę jako głównego gracza na świecie, przed Chinami, Unią Europejską, Japonią i Rosją.
41 proc. badanych - o 3 pkt. proc. więcej niż w ostatnim sondażu dwa lata temu - chce ponadto, by USA zaprzestało angażowania się w sprawy świata. Większość mieszkańców USA jest jednak przeciwnego zdania, choć z roku na rok odsetek tak sadzących się zmniejsza.
Badanie pokazuje ponadto, że coraz mniej czuje zagrożenie terroryzmem. Za "krytyczne zagrożenie" uważa go 63 proc. badanych, mimo że jeszcze 10 lat temu odsetek ten był o ponad 15 pkt proc. wyższy. Problem ten przestał być uważany za najpoważniejsze wyzwanie dla Ameryki. Większość Amerykanów za ważniejszą sprawę uważa bowiem potencjalne zagrożenie cyberatakami, na które wskazało 69 proc. Innymi najpoważniejszymi zagrożeniami są według respondentów m.in. irański program atomowy oraz zadłużenie USA względem Chin.
Badanych Amerykanów zapytano również w jakich wypadkach poparliby użycie wojska. Najszersze jest poparcie dla użycia wojsk w ramach akcji humanitarnej (71 proc.) i interwencji przeciw ludobójstwu (71 proc.), a także dla wysłanie armii po to, by powstrzymać nuklearne ambicje Iranu (68 proc.). Większość Amerykanów - 54 proc. - poparłaby również interwencję w celu zapewnienia USA źródeł naftowych.