Państwo-więzienie

Dysydent Farhod Muchtarow w rozmowie z „Rz" opowiada o życiu w Uzbekistanie, który pod rządami klanu Karimowów stał się dyktaturą.

Publikacja: 29.10.2014 08:15

Farhod Muchtarow protestuje przeciwko torturom przed ambasadą Uzbekistanu w Warszawie

Farhod Muchtarow protestuje przeciwko torturom przed ambasadą Uzbekistanu w Warszawie

Foto: Amnesty International/ Grzegorz Żukowski

Rz: Jak wyglądało pana życie w kraju, którym od ponad ćwierćwiecza rządzi Isłam Karimow?

Farhod Muchtarow: Dorastałem w rodzinie prawniczej, ponieważ mój ojciec był adwokatem. Odziedziczyłem po nim patrzenie na świat z perspektywy oskarżonych, a nie oskarżycieli.

W maju 2005 roku, gdy władze spacyfikowały manifestację w Andiżanie, moje życie zmieniło się radykalnie. Według różnych danych zabito wtedy około dwóch tysięcy ludzi. Reżim Karimowa próbował ukrywać i nadal ukrywa całą prawdę o tej tragedii. Dziesiątki dziennikarzy i działaczy społecznych zostały wtrącone do więzień, a ja dołączyłem do Sojuszu Praw Człowieka w Uzbekistanie i udzielałem pomocy prawnej osobom represjonowanym. Sam byłem zatrzymywany dziesiątki razy, zostałem wtrącony do więzienia i cudem udało mi się uratować życie swojej rodziny.

Spędził pan w wiezieniu w Taszkiencie ponad rok. Jakie to były przeżycia?

W 2009 roku zostałem oskarżony na podstawie sfałszowanych dowodów. W trakcie procesu nie ujrzałem żadnych świadków, a mimo to zostałem skazany na pięć lat pozbawienia wolności. Warunki w tamtejszych więzieniach są fatalne. Mimo że w celi jest jedynie sześć łóżek, przebywa tam nawet po kilkadziesiąt osób. Jedzenie, które nam dawano, śmierdziało stęchlizną. Dziennie dostawaliśmy pół kubka herbaty i było to wszystko, co wolno było wypić w ciągu doby. Strażnicy więzienni mogli spokojnie zakatować na śmierć człowieka i żaden z nich nigdy nie poniósł za to odpowiedzialności. Pamiętam, że zamordowano chłopaka, a rodzinie powiedziano, że spadł ze schodów. Takie rzeczy zdarzają się codziennie, bo w Uzbekistanie życie ludzkie warte jest mniej niż zero.

Ilu bezprawnie oskarżonych pozostaje w więzieniach?

Obecnie za kratami przebywa około 10 tys. tak zwanych islamistów i terrorystów. Służby bezpieczeństwa mają roczny plan, który muszą wykonać, wtrącając do więzień tysiące „religijnych". Taka osoba jest zatrzymywana na ulicy pod byle pretekstem. W trakcie pobytu na komendzie zostaje brutalnie pobita pałkami, po czym podwiesza się ją na haku. W ten sposób milicjanci uzyskują „dobrowolne zeznania". Im więcej ludzi zamkną, tym więcej gwiazdek będą mieli na pagonach i tym wyższą premię. Kilka lat temu oskarżono jednego z uzbeckich działaczy religijnych. Próbowano go zmusić do składania fałszywych zeznań, jednak potrafił znieść wszystkie tortury. Służby wpadły na inny pomysł. Zgwałcono jego sześcioletnią córeczkę. Wtedy podpisał wszystkie zeznania, by ratować swoje pozostałe dzieci.

Jak więc reżim Karimowa utrzymuje władzę?

Państwo jest całkowicie odizolowane od reszty świata  i niedługo może przekształcić się w drugą Koreę Północną. Podstawową potrzebą mieszkańców Uzbekistanu jest dziś przeżycie. Dlatego wielu wyjeżdża do Rosji w poszukiwaniu pracy i stamtąd przesyła pieniądze krewnym. Wykonują tam najgorsze i najcięższe prace, których nie tykają Rosjanie. Trzeba wiedzieć, że praca w Rosji jest dla mieszkańców Azji Środkowej mocno ryzykowna i bardzo często zdarza się, że rodziny otrzymują stamtąd zmasakrowane ciała swoich bliskich. Poziom nacjonalizmu i szowinizmu w Rosji ostatnio bardzo wzrósł.

W Uzbekistanie mieszka ponad milion Rosjan. Czy to dlatego reżim Karimowa w stosunkach z Moskwą zachowuje się bardzo wstrzemięźliwie?

Karimow dystansuje się od jakichkolwiek projektów integracji z Rosją, gdyż boi się utraty władzy. W ostatnim czasie w Uzbekistanie władze wyłączyły kilka rosyjskich kanałów telewizyjnych i zamknęły kilkanaście rosyjskich szkół. Od prawie dwudziestu lat Uzbekistan nie świętuje „Dnia Zwycięstwa", przypadającego 9 maja. Usunięto wszystkie pomniki Lenina i innych działaczy komunistycznych. Rosyjskie nazwy ulic zostały zastąpione uzbeckimi. Tymczasem w Rosji pracują ponad trzy miliony Uzbeków i jest to największe zagrożenie dla władz w Taszkiencie. Gdyby Rosjanie w ciągu jednego dnia wydalili wszystkich Uzbeków, mogłoby to wywołać falę protestów. Władze zdają sobie sprawę  z możliwych konsekwencji takiego obrotu spraw.

Tymczasem z Zachodem Karimow dogaduje się nieco lepiej...

Przedstawiciele uzbeckich władz wyprowadzają do zachodnich banków swoje kapitały, mają majątki na Zachodzie i wysyłają tam swoje rodziny. Niektóre kraje zachodnie mają istotne interesy w Uzbekistanie. Do dziś w miejscowości Termez istnieje i działa niemiecka baza wojskowa, poprzez którą do Afganistanu przerzucano żołnierzy Bundeswehry.       Poza tym Niemcy mają w Uzbekistanie znaczące interesy ekonomiczne. Pamiętajmy, że jest to kraj z bogatymi złożami ropy, gazu, złota i innych surowców naturalnych. Dzięki temu Taszkient zyskał na Zachodzie mocnych obrońców, dla których prywatne interesy są droższe od życia ludzkiego.

—rozmawiał Rusłan Szoszyn

Rz: Jak wyglądało pana życie w kraju, którym od ponad ćwierćwiecza rządzi Isłam Karimow?

Farhod Muchtarow: Dorastałem w rodzinie prawniczej, ponieważ mój ojciec był adwokatem. Odziedziczyłem po nim patrzenie na świat z perspektywy oskarżonych, a nie oskarżycieli.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Świat
Podcast „Rzecz o geopolityce”: Upadający Iran, aspirująca Francja
Świat
Białoruś: lider opozycji w areszcie. Łukaszenko wyprowadził OMON na ulice
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1213
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1212
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1211