Dieudonne takiej reakcji policji się nie spodziewał. Jeden z najbardziej znanych francuskich komików został w środę aresztowany po tym, gdy napisał na swoim profilu na Facebooku, że „czuje się Charlie Coulibaly". To miał być dowcip łączący nazwę satyrycznego pisma, którego redakcja została tydzień temu zdziesiątkowana, z nazwiskiem zabójcy czterech klientów sklepu koszernego i policjantki.
Ale w nowej rzeczywistości, w jakiej znalazła się Francja po zamachach, żartów Dieudonne już się nie toleruje.
– Rasizm, antysemityzm i apologia terroru nie są opiniami – wytłumaczył osobiście w Zgromadzeniu Narodowym aresztowanie Dieudonne premier Manuel Valls. I dodał: – Tak, jesteśmy w stanie wojny przeciwko radykalnemu islamowi. Sala zareagowała owacjami na stojąco, a deputowani po raz pierwszy od 11 listopada 1918 r. odśpiewali w tym miejscu Marsyliankę.
Polecenie dla prokuratorów
To nie będzie jednorazowe uniesienie.
– Valls co prawda zapewnił parlament, że nie ustanowi odpowiednika amerykańskiego Patriot Act, aby uspokoić lewicowych deputowanych, ale w praktyce Francja wprowadza bardzo surowe przepisy przeciwko radykalnym islamistom – uważa Camille Grand, prezes paryskiej Fundacji Badań Strategicznych.
Jak ujawnił dziennik „Le Monde", minister sprawiedliwości Christiane Taubira wydała prokuratorom nakaz występowania z wnioskami o możliwie surowe kary przeciwko tym, którzy wzywają do przeprowadzenia aktów terrorystycznych. Sądy w trybie przyspieszonym rozpatrzyły w tym tygodniu już 50 takich przypadków. Zgodnie z przyjętą w listopadzie ub.r. ustawą grozi za to do pięciu lat więzienia i 45 tys. euro grzywny, a w przypadku publikacji takich opinii na internecie – do siedmiu lat więzienia i 100 tys. euro grzywny.
O tym, że francuskie władze nie żartują, przekonał się pijany kierowca z Valenciennes przy granicy z Belgią.